wtorek, 13 stycznia 2015

Rozdział 6

Kiedy Drużyna Minato wróciła do wioski wszyscy poszli zdać raport. To było jedno z łatwiejszych wyzwań. Trzeba było jeszcze powiedzieć Fumi, że jej jedyny brat nie żyje.
-Kakashi... - zaczęła Rin -Powinniśmy my jej to opowiedzieć. A dokładniej ty. Ty wiesz co się tam dokładnie stało i możesz jej to opowiedzieć.
-Ta... - powiedział z westchnieniem. Ruszył w stronę dzielnicy Uchiha i otworzył drzwi do mieszkania.
-Obito!? I jak było na...! - Fumi wbiegła na korytarz i widząc Kakashiego zamilkła.
-Fumi... - zaczął.
-Gdzie jest Obito? Czemu jesteś tu szybciej niż on? A! Rozumiem...Pewnie znów się spóźnia. Pomaga kotku zejść z drzewa czy coś...
-Fumi. - powtórzył bardziej stanowczo Kakashi. Spojrzała na niego z zaciekawieniem.
-Obito nie żyje. - rzucił wprost. Fumi przeszyły dreszcze. Jej minę wykrzywiła złość.
-Jak...Jak to możliwe!? Ty kłamiesz! Ty zawsze kłamiesz!
-Nie kłamałbym w takiej sprawie.
-Dlaczego go nie uratowałeś!? Wiedziałeś, że to mój jedyny brat! Czemu zginął on, a nie TY! Ty nie masz nikogo! Nikt by za tobą nie tęsknił! - wrzasnęła. Kakashi posmutniał.
-Może i masz rację, ale twój brat czegoś mnie nauczył.
-Obito...
-Powiedział mi, że ten kto nie przestrzega zasad jest śmieciem, ale ten kto nie dba o przyjaciół jest gorszy od śmiecia. On zginął chcąc bronić mnie i Rin. Głównie Rin. Powiedział, że mam wrócić do wioski i się tobą zająć. Że mam ci go zastąpić.
Fumi zacisnęła powieki. Poleciały jej łzy. Otworzyła oczy. Sharingan. Kakashi wzdrygnął się.
-Wiesz co...Obito miał rację. Jesteś śmieciem. Nie chcę, żebyś mi kogoś zastępował! Odwal się! - krzyknęła. Kakashi zdjął opaskę, którą miał na lewym oku.
-To sharingan twojego brata. Przekazał mi go by mógł przeze mnie obejrzeć przyszłość.
-Gdybyś go uratował widziałby przyszłość swoimi oczami, kretynie! - krzyknęła i wybiegła z domu.
Kakashi westchnął i wyszedł z mieszkania.
Fumi pobiegła do parku. Usiadła na huśtawce i zaczęła bezgłośnie płakać.
-Hej...W porządku? - podszedł do niej mistrz Kaito.
-Tak. Wszystko zawsze jest w porządku. Na świecie nie ma żadnych problemów. - powiedziała sarkastycznie.
-Co się stało? - usiadł obok niej.
-Co pana to obchodzi? I tak nic pan nie zmieni.
-Wciąż mi nie ufasz...Fumi jesteśmy drużyną. Znamy się od kilku miesięcy. Kiedy...?
-Jak przywróci pan życie mojemu bratu! - krzyknęła i wybuchnęła płaczem. Cała się trzęsła.
-Kiedy on...?
-A bo ja wiem? Nic nie wiem! Nie chcę wiedzieć! Chcę, żeby Obito wrócił do domu i powiedział, że to wszystko to tylko wygłupy Kakashiego! Ale Kakashi nie ma poczucia humoru! - krzyczała.
-Poradzisz sobie. Obejrzyj się dookoła. Masz przy sobie przyjaciół. Będzie dobrze.
-Nic nie będzie dobrze. Dlaczego wszyscy za mną łażą!? - krzyknęła i zerwała się z huśtawki. Wróciła do domu uznając, że już nigdy nikogo bliskiego tam nie będzie. Będzie tam sama. Już zawsze. Walnęła się na łóżku i przykryła twarz poduszką. Natłok złych myśli nie dawał jej spokoju. Rzuciła poduszkę w kąt i zeskoczyła z łóżka. Krzyknęła na całe gardło, a raczej wydała ryk żalu. Upadła na kolana i zaczęła ponownie płakać. Uderzyła pięścią w podłogę. Potem podbiegła do ściany i z całej siły zaczęła ją bić. Tynk zaczął odpadać ze ściany. Kiedy udało jej się jako tako opanować emocje wyszła się przewietrzyć. Było już ciemno. Po północy. Fumi poszła na górę hokage i dostrzegła tam zamyślonego Kakashiego. Kiedy zorientował się, że ktoś za nim stoi obrócił się lecz po chwili wrócił do pierwszej pozycji. Jego oczy były opuchnięte. Wyglądał na smutnego. Nie odzywał się.
-Tobie...też jest ciężko? Też cię boli śmierć Obito? - spytała podchodząc trochę bliżej.
-To był mój pierwszy przyjaciel. Najlepszy i jedyny. Teraz go straciłem i tak jak to określiłaś nie mam już kompletnie nikogo. - powiedział.
-Przepraszam, że ci to wtedy powiedziałam. Nie myślałam tak.
-Jasne, że myślałaś. Przynajmniej będę mógł widzieć jego siostrę, która będzie mi przypominać o jego śmierci.
-Teraz ty nie jesteś miły! Zaraz ci się odgryzę tylko muszę coś wymyślić!
-Heh. Już to widzę, szczeniaku.
-Czy ty mnie znowu obraziłeś?!
-Może tak...A może po prostu przyrównałem cię do psa.
-To na jedno wychodzi! - krzyknęła i zaczęli się śmiać.
-Em...Dziś wieczorem odprawiamy pogrzeb Obito. - spoważniał Hatake -Nie dali rady uratować jego ciała, więc...
-Nie przygnębiaj mnie już, dobra? - usiadła obok niego.
-Nie ma sprawy. Co ty tu robisz o tej godzinie? Nie powinnaś już spać?
-A co z tobą? Nie mogę zasnąć z takim mętlikiem w głowie.
-Dołączę się do was. - powiedziała smutno Rin za ich plecami. Kakashi skinął głową.
Przez dłuższy czas siedzieli w milczeniu.
-Obito był naprawdę wspaniały. Starał się z całych sił, żeby stać się silnym shinobi. - powiedziała Nohara.
-Wiem o co ci chodzi... - rzekł Kakashi -Nie znałem go dobrze. Nie lubiliśmy się za bardzo. Przynajmniej tak mi się wydawało. Teraz zaczynam to rozumieć. Odkąd się poznaliśmy była między nami ta więź. Przyjaźń. Zauważyłem to dopiero dzisiaj...
-Dla mnie był genialnym bratem, opiekunem. Był najbliższą mi osobą w całej wiosce bez której kompletnie nie dałabym sobie rady w Akademii. Obito zawsze mnie wspierał.
-Jego śmierć nas zmieniła. Nie tylko pod względem psychicznym, ale i fizycznym. - rzekł Hatake.
-Otrzymaliśmy Sharingana. - skwitowała Fumi.
-Jak to otrzymaliśmy? - spytał Nohara.
-Też jestem Uchihą, zapomniałaś?
-A-ale czemu teraz aktywowałaś sharingan.
-Nie wiem. Tak jakoś wyszło. Spójrz.
Czarne dotychczas tęczówki Fumi zaczęły od środka stawać się czerwone. Po chwili pojawiły się dwie czarne kropki.
-Niesamowite. Wygląda jak ten od Obito!
Kakashi skinął głową.
-Jestem już trochę zmęczony. Będę już spadał. - Kakashi podniósł się. Fumi chwyciła go za rękę. Spojrzał zdziwiony.
-Mogę iść z tobą? - spytała.
-Cz-czemu?
-Nie chcę być sama.
-Idź do domu. Zaraz do ciebie dojdę, dobra?
-Mhm.
-Mogę do was dołączyć? - spytała Rin.
-Jasne. Nie ma problemu.
Rin odprowadziła Fumi do jej mieszknia i weszła do pokoju Obito.
-Nie chciałby, żebyś tu wchodziła. Serio.
-Niby dlaczego? - dziewczyna rozejrzała się po pomieszczeniu. Jedna rzecz rzuciła jej się w oczy. Tablica korkowa ze zdjęciami. Nohara podeszła bliżej i podniosła ją. Widniały tam jej zdjęcia obrysowane serduszkami.
-Kakashi miał rację. Obito...Obito mnie kochał, a ja tego nie zauważałam...
-Codziennie o tym mówił. Że już prawie ci wyznał, że cię kocha, ale ty znowu byłaś wpatrzona w Kakashiego. Wiedział, że podziwiasz tylko Kakashiego, więc nic ci nie mówił.
-Jestem okrutna. Myślałam tylko o sobie. Nie myślałam o Obito...
-Myślałaś o nim! Jako o przyjacielu, ale myślałaś! Teraz też o nim myślisz i to się liczy!
-Umiesz mnie pocieszyć, Fumi.
Rozległ się dźwięk rozsuwania drzwi. Wszedł Kakashi i spojrzał na tablicę. Mina mu zrzedła.
-Jaki obciach... - złapał się za głowę. -Przypomniały mi się stare czasy, kiedy przyłapałem go jak całował ciebie na zdjęciu.
-Nie pomagasz, Kakashi. - powiedziała Fumi kiedy Rin zarumieniona zaczęła chichotać.
-Zapewnisz nam jakiś nocleg? - spytał.
-Jasne. Możesz... - zaczęła.
-A kto to jest? - spytała Rin pokazując na jedno ze zdjęć.
-Oh...To...To moi rodzice. Zmarli kilka dni po tym jak się urodziłam. Obito też ich za dobrze nie znał.
-Nocleg! Nocleg! - przypomniał Hatake.
-Wybacz, Kakashi senpai.
-Nie mów do mnie senpai!
-A jak? Senpai tak ładnie brzmi, prawda, Rin?
-Nie jest źle.
-A może mam do ciebie mówić Kakashi niichan?
-Nie przesadzaj już, dobra!
-Dobra, dobra...To jak mam do ciebie mówić. Sam to ustal!
-Cóż...Wystarczy samo Kakashi.
-Dobrze, Kakashi chan. - uśmiechnęła się niczym kot. Odeszła zanim zdążył zaprotestować.
-To gdzie śpimy? - dopytała Rin.
-Wątpię, żeby któreś z was chciało spać w pokoju Obito. Weźmiemy materac z szafy. Dwuosobowy. I jeszcze śpiwory. Rozłoży się to w salonie. Ja wezmę materac ze swojego łóżka i położę go obok. Będziemy spać razem!
Kakashi i Rin zarumienili się.
-N-nie sądzisz, że to trochę...Niestosowne? - spytała Nohara.
-A czy ja mówię, że musicie się do siebie przytulać i w ogóle? To tylko spanie!
-Fumi ma rację. Przygotujmy to i chodźmy spać.
Po wniesieniu dwóch materacy i trzech śpiworów wszyscy szybko zasnęli.
Kakashi obudził wszystkich około siódmej nad ranem. Na śniadanie zjedli ramen w budce, którą niedawno otworzyli.
-To co robimy dalej? - spytała Rin.
-Nie wiem jak wy, ale ja idę do Akademii.
-Po co?
-Chcę porozmawiać z nauczycielami.
-Ja pójdę potrenować. - powiedział Kakashi.
-To ja może wrócę po prostu do domu. Poczytam książkę.
Wszyscy skinęli głowami i poszli do swoich celi.

czwartek, 8 stycznia 2015

Rozdział 5

-Hej, Kakashi! - krzyknął 11-letni Obito. -On już jest chuninem, ale dodatkowo zdaje z nami. To Kakashi Hatake. -powiedział do swojej 8-letniej siostry. Spojrzała na chłopaka.
-Już się z nią widziałem. Wiedziałem, że skądś znam tą idiotyczną twarz. Jesteście jak dwie krople wody. - powiedział lekceważąco. Fumi żyłka zapulsowała na czole.
-Mógłbyś nie oceniać ludzi po wyglądzie?! Poza tym, nie mam idiotycznej twarzy! Jest znacznie normalniejsza niż ta twoja! Bo inaczej po co nosiłbyś maskę!?
Kakashi uderzył ją w głowę.
-Przymknij się, dzieciaku. - powiedział.
-Kakashi, nie powinieneś jej bić. - odezwała się Rin. Odwrócił głowę. Na korytarz pełen geninów wszedł jakiś mężczyzna i do tablicy korkowej przyczepił kartkę. Wszyscy do niej podeszli.
-Wyniki! - krzyknął jakiś chłopak. Tylko Kakashi stał niewzruszony pod oknem.
-A ty nie idziesz sprawdzić czy się zakwalifikowałeś? - spytała go Fumi.
-Teoria była zwykłym marnotrawstwem czasu.
-Czemu? 
Kakashi wskazał palcem kartkę z wynikami. Dziewczynka podeszła tam. Jego nazwisko górowało na pierwszym miejscu. Kiedy się odwróciła, stali tam dodatkowo Obito i Rin. 
-Jesteś beznadziejny. Załapałeś się, bo miałeś szczęście. - mówił Kakashi.
Następnego dnia odbywały się bitwy drużynowe. Wieczorem kiedy Obito wrócił do domu oznajmił, że musi wyjść na spotkanie z drużyną. 
-Jest już późno. Nigdzie nie wychodź, dobra? 
Fumi zgodziła się, ale za plecami skrzyżowała palce. Umówiła się z koleżanką z klasy. Musiała pójść. Kiedy Obito wyszedł Fumi poszła na plac zabaw. 
-Dobra. Mów. Masz go? - spytała Fumi Yuki.
-No jasne! Zabrałam tacie z biurka kiedy zasnął. 
-Dawaj.
Yuki sięgnęła do plecaka i wyciągnęła z niego zwój. 
-Techniki natury... - szepnęła Fumi.
-Pamiętasz co Kuru sensei mówił na lekcji? Najpierw musimy sprawdzić jakie są natury naszych czakr.
-No weź! Jestem Uchiha! Napewno mam żywioł ognia! 
-Nie chcesz się upewnić? 
-Upewnić? Ale jak? 
-Zabrałam tacie coś jeszcze. - Yuki wyciągnęła z plecaka pliczek karteczek.
-Po co to? 
-Przesyłasz do tego chakrę i kartka ci mówi jaki jest twój żywioł. 
Yuki podała jedną z kartek Fumi. Zaczęły przesyłać chakrę. Kartka w reku Fumi spaliła się po czym to samo stało się z kartką Yuki. 
-Klany Sarutobi i Uchiha pozostają wierne ogniu. - powiedziała Yuki. Po chwili ktoś złapał Sarutobi za ramię. Jej starszy brat, Asuma.
-Czas do domu, Yuki. Jest już grubo po północy. 
-Już? - przeraziła się Uchiha. Jak wychodziła z domu było wpółdo.
Biegnąc do domu usłyszała wołanie brata. Zauważyła, że reszta grupy odprowadza go do domu.
-Masz nieusłuchaną siostrę. - stwierdził Kakashi. Obito podbiegł do Fumi.
-Przecież zabroniłem ci wychodzić! - krzyknął. 
-Obito, uspokój się. Jest już cisza nocna. - zauważyła Rin.
-Nie uwierzysz braciszku! Dzisiaj w szkole nauczyłam się klonowania cienia! Jako jedyna w klasie mogłam je zaprezentować. Sensei mówił też o naturach czakry. Że dzięki temu można stworzyć oryginalne techniki! Postanowiłam, że połącze klonowanie ze stylem ognia tworząc nową technikę. 
-Ale przecież jeszcze nie panujesz nad naturą. - przypomniał Obito.
-Dlatego czas, żebyś mnie nauczył! 
-Powodzenia życzę. Z nauczycielem Obito i twoją pustą główką nigdy się nie nauczysz. - skwitował Kakashi. 
-Oj weź! Dam radę! - oburzyła się dziewczynka.
-Heh. Ciekawe ile zajęło ci opanowanie tego klonowania... - powiedział pod nosem.
-Udało mi się od razu! Jak tylko pokazał to sensei! - krzyknęła.
-Nie wierzę ci, mała. - powiedział podchodząc bliżej.
-Nie masz serca i potrafisz niszczyć wszystkie nadzieje! - oskarżyła go.
-Mój ojciec zniszczył połowę mojego życia.
Fumi spuściła wzrok.
-Trochę napiąłeś atmosferę, Kakashi. - powiedziała Rin. -Chodźmy już. Pa, Obito! - krzyknęła i pomachała chłopakowi. Kakashiego pociągnęła za sobą.
-Narobiłaś mi wstydu... - powiedział Obito idąc z siostrą do mieszkania.
-No co ty! Jakiego wstydu? Ja się tylko chwaliłam!
-Nie powinnaś. Nie jest to zbyt grzeczne...
-Wybacz...
Rano, pierwsze co ujrzała Fumi był Kakashi.
-Co ty robisz w tym mieszkaniu!? - krzyknęła.
-Przyszedłem spełnić pewny rozkaz.
-Rozkaz? Obudzić mnie? - zakpiła.
-Nie, idiotko. Mam rozkazy od mojego mistrza. Prosił mnie, żebym pomógł ci z żywiołami.
-Ale skąd on wie? To tak jakby podsłuchiwał naszą rozmowę! Czemu Obito nie może mnie nauczyć, tylko muszę siedzieć z tobą?
-Już ci mówiłem, że Obito cię nic nie nauczy. On sam ledwo nauczył się technik ognia.
-A dlaczego ty miałbyś mi pomóc? Ty pewnie nie panujesz nad żadnym stylem!
-Żebyś się zdziwiła. Panuję nawet nam kilkoma.
-To niemożliwe. Jesteś kłamcą. Mój brat zawsze mówi prawdę.
-Nawet mnie do niego nie porównuj. Jestem znacznie lepszy.
-Chwalipięta... - szepnęła Fumi.
-Skończ gadać i się lepiej ubiera
j! Nie będę na ciebie czekał cały dzień!
-Nie krzycz na mnie tyle to będzie szybciej! - krzyknęła i wygramoliła się z łóżka idąc do łazienki. Szybko się ubrała, uczesała i wróciła do chłopaka.
-To jest twój strój do ćwiczeń? - spytał patrząc na Fumi ubraną w jednoczęściowy, czarny strój.
-Przeszkadza ci coś?! - spytała poirytowana. Kakashi westchnął i pokręcił głową. Zaprowadził ją na pomost na terenie dzielnicy Uchiha.

2 LATA PÓŹNIEJ


-Idę dziś na bardzo ważną misję. Od jej powodzenia zależą losy wioski. Trzymaj za mnie kciuki, Fumi. - powiedział Obito trzymając dłoń na jej ramieniu.
-Dlaczego nie wybrał mnie, Minoru, Tetsu i Kaito sensei? Moglibyśmy wam pomóc.
-Wy jesteście geninami, Fumi. - rzekł Obito.
-A my to banda chuninów. - dodała z uśmiechem Rin.
-Obiecajcie mi, że wrócicie. Nie mówię cali i zdrowi, ale wróćcie.
-Nie zawiodę cię siostrzyczko. W końcu mamy tylko siebie. - powiedział Uchiha z uśmiechem. Odszedł za wioskę razem z Rin, Kakashim i mistrzem Minato.
Kiedy doszli na polanę Minato pokazał uczniom plany. Wyjaśnił całą taktykę i ruszyli. Rin jednak zatrzymała ich.
-Kakashi... - powiedziała niepewnie -Mam dla ciebie prezent.
Chłopak obrócił się. 
-Wiesz...To dzisiaj zostałeś Joninem. - wyciągnęła z plecaka małe pudełeczko. Podała je Kakashiemu. Jako podziękowanie skinął głową. Potem podszedł do niego Minato i podał własnoręcznie wykonany kunai o trochę innej budowie niż zwykły.
-Dziękuję, sensei. - powiedział, a następnie spojrzał na Obito. Uchiha wzdrygnął się.
-C-co!? - zdziwił się -Zapomnij, że coś ode mnie dostaniesz, idioto!
Kakashi wzruszył ramionami.
-I tak nie dałbyś mi nic użytecznego. Cokolwiek by to było, byłoby kulą u nogi.
Poszli dalej. Rozdzielili się. Minato poszedł na swoją misję, a Kakashi z resztą drużyny na swoją. Po niedługim czasie zaczęli jednak wyczuwać zagrożenie. Kakashi i Obito usłyszeli za sobą krzyk towarzyszki. Uchiha odwrócił się i zauważył jak potężny mężczyzna przerzucił sobie przez ramię nieprzytomną Rin. Uśmiechnął się i zaczął uciekać. Obito ruszył za nim lecz po chwili się zatrzymał.
-Na co czekasz!? - krzyknął do Kakashiego.
-Musimy ukończyć powierzone nam zadanie.
-Rin jest w niebezpieczeństwie, idioto! Musimy to ją uratować! A co jeśli ją skrzywdzą!?
-Shinobi to tylko narzędzia do wykonywania misji. Nie możemy zważać na innych.
-Posłuchaj mnie, bałwanie...Uznaję to, że Biały Kieł był bohaterem naszej wioski i dobrze go rozumiem. Pomogę Rin. Nawet jeżeli ty mi w tym nie pomożesz.
-Zostaw ją! Poradzi sobie! Nie bez powodu jest shinobi! Jeżeli umrze znaczy, że nie zasługiwała na tytuł chunina.
-Ty... - szepnął Obito i podszedł do Kakashiego łapiąc go za ubrania i podnosząc w górę. -W świecie ninja ludzie łamiący zasasdy to śmiecie, ale ci co nie dbają o towarzyszy są gorsi od śmieci. A skoro już mam nim zostać, to chcę chociaż uratować Rin. - Po chwili puścił go i odszedł za dziewczyną. Kakashi przewrócił się. Kiedy się podniósł Obito był już daleko. Odwrócił się, aby dokończyć misję. Lecz po chwili przemyśleń ruszył za towarzyszem. Dobiegł w samą porę, aby go uratować.
-Kakashi...! - krzyknął zdziwiony Obito.
-W przeciwieństwie do ciebie, ja zjawiam się na czas. - powiedział łapiąc oburącz swoje ostrze. Obito skinął głową i potrząsnął głową odrzucając wszystkie myśli.
-Srebrne włosy i ostrze z białą czakrą... - szepnął przeciwnik stojąc na przeciwległym drzewie. -Biały Kieł Konohy..?
-Tak nazywali mojego ojca. - oznajmił Hatake. Po chwili mężczyzna zniknął. Po prostu stał się niewidzialny. Kiedy chłopcy szukali przeciwnika ten od tyłu zaatakował Obito. Kakashi osłonił go własnym ciałem. Mężczyzna za pomocą kunai naciął Kakashiego na lewym oku.
-Kakashi! - krzyknął Obito, a mężczyzna znów zniknął.
-Uspokój się siusiumajtku. Poradzę sobie. Zabandażuję ranę i pójdziemy uratować Rin.
-Kakashi. - szepnął Obito i otarł łzy.
-Tylko mi nie mów, że znów co ci wpadło do oka... - powiedział Kakashi, a Obito podniósł się i wbił kunai w powietrze za nimi. Po chwili na miejscu pokazał się wrogi mężczyzna.
-Jak ty to...? - zaczął.
-Sharingan. - wyjaśnił Uchiha zauważając zmianę w sposobie jaki widzi.
-Świetnie. Teraz mamy większe szanse. - powiedział Kakashi kończąc obwiązywać głowę. Wstał i ruszyli. Nikt nie zablokował im drogi, więc spokojnie doszli do jaskini, w której była trzymana Rin. Pilnujący jej mężczyzna (chudszy niż ten poprzedni) zaatakował. Spokojnie dali sobie z nim radę i dobiegli do przyjaciółki. Kiedy Kakashi wybudził ją z genjutsu jaskinia zaczęła się walić. Przeciwnik za pomocą stylu ziemi skruszył górę jaskini. Zaczęli szybko uciekać. Kakashi dostał w oko ze spadającego kamienia i przewrócił. Obito jednak szybko go złapał i odrzucił na bok. Rozległ się wielki huk i uniosła się chmura dymu i piasku. Kiedy dym opadł rozległ się głos Obito.
-Kakashi...Rin...W porządku? - spytał. Kiedy ci się podnieśli zauważyli, że na Obito leży wielka skała. Kakashi ruszył do kamienia i zaczął ją pchać. Nic z tego była za ciężka.
-Możesz próbować. Nawet jeżeli ci się uda to nic nie da. Moja prawa strona jest cała zmiażdżona. - rzekł Uchiha odksztuszając krew. Rin zasłoniła sobie usta i zaczęła płakać. Kakashi nie dawał rady. Zaczął uderzać w kamień.
-Cholera! - krzyknął. Hatake upadł na kolana i wciąż klnąc uderzał w ziemię.
-Obito! - krzyknęła Rin kiedy Obito ponownie odkrztusił krew.
-Gdybym cię od razu posłuchał i poszedł ratować Rin to by się nie stało! Cholera! - wrzasnął Kakashi przez łzy. -Co ze mnie za kapitan? Co ze mnie za Jonin?
Rin ukucnęła przy Obito i chwyciła go za rękę.
-Zapomniałbym... - wyszeptał Uchiha. -Jeszcze tylko ja nie dałem ci prezentu z okazji zostania Joninem. Myślałem nad tym i już wiem co ci dać. Nie martw się. To nie będzie kulą u nogi. Dam ci...Mojego Sharingana. Nie ważne co pomyśli wioska...Jesteś wspaniałym Joninem. Wierzę w to. Całym sercem. Proszę...Weź go.
Rin otarła łzy.
-Rin... -kontynuował chłopak -Użyj medycznego ninjutsu i przeszczep mojego Sharingana Kakashiemu.
-Kakashi...Podejdź tu. - rozkazała dziewczyna. Hatake podszedł kilka kroków. Trząsł się ze złości i smutku.
-Może i umrę, ale zostanę twoim okiem i zobaczę przyszłość. - dodał Obito. Kakashiemu udało się rozbić kupę kamieni, która ich przykrywała. Na zewnątrz czekał na nich przeciwnik.
-Jeszcze żyjesz? Jesteś takim upartym bachorem. Dlaczego niby shinobi płacze? No dalej, bekso. Skończmy to.
Kakashi otworzył łzawiące lewe oko i ukazał Sharingana.
-Kakashi... - odezwał się Uchiha -Chroń Rin. Zaopiekuj się moją siostrą. One nie mogą być same.
-Ta... - powiedział Hatake wyciągając swoje ostrze i atakując przeciwnika. Jego obrona złamała nóż. Kakashi jednak zabił przeciwnika używając swojej nowej techniki, Chidori.
-Kakashi...Rin...Uciekajcie stąd. Przybywają posiłki wroga. - rzekł Obito. Kiedy wrogowie przypuścili atak Kakashi i Rin uciekli. Skały zasypały resztę Obito. W drodze ucieczki wrogowie zaatakowali ich. Nie mieli szans. Ninja z Kamienia było co najmniej ośmiu. Wszyscy rzucili się na nich. Po chwili pojawił się znikąd mistrz Minato i uratował swoich uczniów. Razem ukończyli misję i wrócili do wioski.

wtorek, 30 grudnia 2014

Rozdział 4

-Fumi sensei! - rozległ się głos nadbiegającego Menmy.
-Hę? Witaj, Menma. Coś się stało? Spotkanie dopiero za pół godziny.
-Tak wiem, ale tata powiedział, że w jego imieniu mam pani podziękować.
-Ale dlaczego? Dlaczego Minato-san mi dziękuje?
-Za to, że zrobiła mnie pani geninem!
-Ale to nie była moja wola. Zasłużyłeś na to. Tak samo jak Ichigo i Takara.
-A myślałem, że tylko Takara.
-Gdyby nie upór Ichigo i twoja chęć obrony przyjaciół, Takara nie miałaby kogo ratować♥!
-Haha! Czyli to też ja się przyczyniłem!
-Menma...Po co chciałeś się teraz ze mną widzieć, co?
-No bo ja...Wiem, że to trochę nie wypada, ale chciałem wiedzieć dlaczego pani się wczoraj tak dziwnie zachowywała...
-Chcesz znać prawdę Menma? To w sumie przez... - ktoś zasłonił jej usta.
-Fumi, nie chcesz może zjeść ze mną śniadania? - spytał Kakashi.
Poszli we dwójkę do mieszkania mężczyzny zostawiając Menmę. Uzumaki szedł jednak za nimi ukrywając się.  Przykucnął przy oknie.
-To nie takie łatwe! To wszystko jego wina! On jest w klanie Uzumaki! Kakashi, nie jest mi łatwo to znieść. Ichigo i Takara, spoko. Ale Menma? Ten demon!?
-Fumi. Pamiętaj...Są bezpieczni. On was nie skrzywdzi. Minato sensei ma wszystko pod kontrolą.
-D-demon? - wyjąkał Menma.
-Leć już, bo się spóźnisz. - rzekł Hatake, a Fumi wstała od stołu. Menma zacisnął pięści i wskoczył do mieszkania.
-O co chodzi!? Jestem demonem? Dlaczego tak mówisz sensei!?
-Menma...Nie powinieneś podsłuchiwać. - powiedziała spokojnie Fumi.
-Menma... - zaczął Kakashi. Fumi przyłożyła mu dłoń do maski i położyła Menmie dłoń na czole.
-Nie rób tego. - szepnął Kakashi. Fumi upadła z braku chakry. Po chwili Menma poczuł ostry ból głowy i zemdlał.
-Opanowałaś to genjutsu w małym stopniu. Jeżeli bedziesz go używać...
-Kakashi.. Nie mogłam mu zostawić tych wspomnień.
-Pierwszy raz padłaś, prawda?
-Tak. On ma znacznie więcej czakry niż ja.
-Dlaczego tak mi na tobie zależy? - spytał retorycznie. Przykucnął przy Fumi i przytulił. Dziewczyna wzięła na plecy Menmę i po cichu zaniosła go do jego pokoju. Położyła na łóżku i poszła w stronę polany.
-Przepraszam! - podbiegł do niej jakiś chłopiec. Mógł mieć 10 lat. Na ochraniaczu jednak widniał symbol wioski Kamienia. Jego długa blond grzywka zakrywała lewe oko.
-Kim jesteś? Co ty robisz w wiosce Liścia?
-N-nazywam się Deidara i słyszałem, że to z tej wioski pochodzi twórca Akatsuki. Chciałbym z nim porozmawiać. - mówił gestykulując.
-Twórcą tej organizacji jest mój brat. A...Co ty masz na dłoniach?
-Hę? - chłopiec obejrzał swoje ręce.
-No te kreski..
-A! To nie są żadne kreski. To są jamy ustne. Z ich pomocą tworzę sztukę, um.
-Czyli jesteś artystą?
-W rzeczy samej! Chce pani zobaczyć moje dzieło? Jasne, że pani chce!
-W sumie to nie za bardzo mam czas.
-Na sztukę zawsze jest czas, um.
-Możesz pochwalić się później? O ile się nie mylę to szukałeś przewodniczącego Akatsuki.
-Wyleciało mi z głowy! - krzyknął i odbiegł.
-Hej~! Fumi sensei! - za dziewczyną pojawiła się Takara.
-Idziesz na spotkanie? - spytała Uchiha.
-W sumie to przyszłam pani poszukać. Co to był za chłopiec?
-Hę..? A~.Ten chłopiec chciał wstąpić do Akatsuki. Musiałam go pokierować.
-Czym jest Akatsuki?
-Wyjaśnię ci po drodze. - Fumi ruszyła, a Takara za nią.
-To co to jest?
-Akatsuki to grupa ludzi pomagająca innym. Na przykład pomagają zbłąkanym tułaczom. Zarabiają eliminując nukeninów, a 50% zarobków przeznaczają na ulepszanie wiosek. Są niczym Kage.
-Eliminują? Czyli nie są aż tacy dobrzy?
-Mówiąc to miałam na myśli, że cóż...Nawracają ich? Ciężko mi to ująć. Weźmy jakiś przykład...Hm~... Pewnego dnia byłam z nimi na misji. Spotkaliśmy człowieka, który w przeciągu tygodnia umiał zabić nawet 10 ludzi. Nie zabiliśmy go, tylko użyłam specjalnej techniki. Wtedy, że tak powiem poddaliśmy go resocjalizacji. Udało nam się go wcielić w szeregi Czerwonej Chmury. Teraz nam pomaga także wyłapywać nukeninów. Są czasami skrajne przypadki, gdzie oddajemy ciało człowieka i na tym zarabiamy.
-Jest pani wciąż w Akatsuki?
-Odkąd zostałam joninem nadzorującym, nie.
-Czyli ile?
-Od czterech lat.
-A dlaczego pani zrezygnowała, sensei?
-Nie miałam wyboru. Przewodniczący mnie wyrzucił z grupy, jak to powiedział 'dla mojego bezpieczeństwa'.
Doszli do mostu, na którym już czekał Ichigo.
-Spóźniłaś się, sensei. - powiedział nie podnosząc wzroku z podłogi. Takara natychmiast do niego podbiegła i przytuliła mimo zgorszenia chłopaka.
-Czekajmy jeszcze na Menmę. - powiedziała Fumi.
-O wilku mowa.- skomentował Ichigo. Fumi rozejrzała się i zauważyła nadbiegającego Menmę.
-Przepraszam. Miałem nastawiony budzik, ale nie zadzwonił.
-Nie ważne. Chodźmy już do Hokage.
-To nie mogłem iść od razu z tatą? - krzyknął Uzumaki.
-Powinniśmy stawić się tam grupowo. Jako zespół. - przypomniała Uchiha. Szła przodem, a trójka uczniów za nią. Takara wciąż szeptała do Ichigo.
-Nie! - wybuchnął chłopak.
-Ale dlaczego? - spytała Takara.
-O co wam znowu chodzi, co? - Fumi zatrzymała drużynę.
-No bo my... - zaczęła Takara.
-Nie my, tylko ty. - poprawił Ichigo.
-Ech...Chciałam się dowiedzieć jak to jest być z jednym z najbardziej szanowanych shinobi w Wiosce Liścia.
-Chodzi ci o Kakashiego? Nie traktuję go jak wspaniałego ninja. Dla mnie jest zwykłym shinobi, który ma w sobie to coś.
-A jaki jest? - spytał Menma.
-Dlaczego wy interesujecie się tak moim życiem prywatnym?
-Nie wiem, ale nas to intryguje. - dodała Takara.
Fumi pokręciła głową i doprowadziła uczniów do biura Kage. Skinęła głową w stronę Minato.
-W końcu jesteście. Mam dla was łatwą misję. Kotka Tori...Kot żony władcy Kraju Ognia uciekł. Trzeba go złapać. 
-Znowu? Ten kot ma chyba pół roku, a to już drugi raz! - zauważyła Fumi.
-Tak! To nasza pierwsza misja! - ucieszył się Uzumaki. Fumi podrapała się w głowę.
-Rozumiem, że jest gdzieś na terenie wioski? - spytała. Minato skinął głową. 
-No to idziemy. - powiedziała i wyszła z pomieszczenia.
-Pa, tato! - krzyknął Menma i wyprowadził resztę z biura.
Nie było trudno znaleźć kota. Złapać go musieli jednak tylko młodzi co okazało się trudniejsze. W końcu Menma złapał go. Skończyło się to całą podrapaną twarzą.
-Opowie nam pani jak poznała się pani z panem Kakashim? - spytała Takara.
-Niech ci będzie....Ale ze względu na to, że to długa i skomplikowana historia to powiem ci to po misji.
-Dobrze! - ucieszyła się dziewczynka.
-Pod warunkiem, że Kakashi się zgodzi. - dodała po chwili. Takara zrobiła zrezygnowaną minę.
-Co ty robisz, idioto! - krzyknął Ichigo do Menmy.
-Wiesz, że to nie moja wina. - powiedział Uzumaki kręcąc głową na wszystkie strony.
-Co się stało? - spytała Fumi podchodząc bliżej.
-Ten półgłówek wypuścił kota!
-Nie szarpał się to myślałem, że za nami grzecznie pójdzie! - tłumaczył się.
-Jesteś zbyt naiwny, Menma. Teraz musimy znowu go złapać.
-Nie tak szybko. - Fumi usłyszała głos Kakashiego.
-O co chodzi? Jestem na misji.
-Ten kot nie zajdzie daleko. Dlaczego wrobiłaś mnie w opiekunkę dla Sasuke?
-No wiesz...Nie za bardzo mam czas, żeby się nim zaopiekować, a ciocia Mikoto mnie o to poprosiła, więc nie mogłam odmówić...
-Co ja mam teraz robić, Fumi?
-A właśnie...Gdzie on jest?
-Bawi się w domu.
-Zostawiłeś go samego w domu!? - przeraziła się dziewczyna -Ty wiesz, jakie to nieodpowiedzialne!?
-Hej, to nie moja wina! Nigdy nie zajmowałem się dziećmi.
-To może ja do niego pójdę, a ty pójdź z moją drużyną odnaleźć Tori. - zaproponowała.
-Niech ci będzie...
Fumi ruszyła z powrotem do dzielnicy Uchihów.

 
 
-Dobra, drużyno... - zaczął Hatake odwracając się w stronę grupy.
Dzieciaki obejrzały się za oddalającą się sensei.
-Dlaczego Fumi sensei nas zostawia, Kakashi san? - spytała Takara.
Kakashi pokazał jeden ze swoich gorszych charakterów i spiorunował ją wzrokiem. Dziewczynę przeszły ciarki.
-Ale dlaczego pan tak na nią spojrzał? Zadała tylko pytanie! - oburzył się Menma.
-Jesteśmy na misji i należy ją ukończyć. Nie ma czasu na gadanie. Jazda! Szukać kota! - krzyknął.
-Nie sądziłam, że pan taki jest... - zaczęła Takara -Teraz jeszcze bardziej mnie intryguje dlaczego Fumi sensei pana kocha.
-To nasza sprawa. - powiedział krótko. Ichigo spojrzał na niego spode łba i pobiegł za Menmą. Potem dołączyła do nich Takara. Kakashi wyjął swoją książkę i czytając szedł powoli za drużyną Fumi.
-Macie takie banalne zadanie, a wychodzicie z niego, można powiedzieć, w stanie krytycznym. - skomentował kiedy drużyna wróciła niosąc kota. Menma miał krew na twarzy. Ichigo ślad pazurów na dłoni a Takara guza na środku czoła.
-Co wam się stało? - spytał powoli Hatake.
-Cóż... - zaczął Menma. -To ja głównie łapałem kota i dorwał się do mojej twarzy!
-Ja...Chciałem go doprowadzić do stanu utraty świadomości, ale on był szybszy... - wyjaśnił Ichigo.
-A ty? - spytał wskazując głową na Takarę.
-Więc...
-No, pochwal się.
-Biegłam za nim i on wbiegł na drzewo, a ja w nie uderzyłam...
Kakashi klepnął się w czoło.
-Jak to możliwe, że Fumi w ogóle zrobiła z was geninów. To przekracza wszelką logikę. Mniejsza o to. Wracamy do wioski.
-Pierwszy raz byłem poza terenami wioski, a to wszystko przez głupiego kocura. - skomentował Ichigo.
-Pierwszy raz wybiegł poza bramę. - oznajmił Hatake. Takara przyglądała mu się przez kilka minut, lecz mężczyzna ignorował ją czytając "Eldorado Flirtujących".
-Co wam się stało!? - krzyknęła Fumi podbiegając z małym Uchihą.
-Fumi...Oni są beznadziejni. - powiedział głośno i odszedł. 
-Poczekaj! - krzyknęła za nim Uchiha. Stanął.
-Teraz możecie się rozejść. Menma, ty idziesz z nami.
-Ale dlaczego muszę iść z takim oschłym typem jak pan Kakashi? 
Takara i Ichigo oddalili się. 
-Oschłym? - spytała patrząc na Kakashiego.
-No tak... - powiedział poddenerwowanym głosem drapiąc się w tył głowy. Fumi pokręciła głową.
-Nie przejmuj się tym, Menma.
Chłopak nie słuchał jej. Wciąż obserwował ze zdziwieniem śmiejącego się mężczyznę.
Po chwili razem niosąc kota ruszyli do siedziby Hokage, gdzie Menma przekazał kota ojcu, a Fumi wraz z Kakashim zdali raport.
-Synu, co ty robiłeś? Miałeś tylko złapać kotka! - zdziwił się Minato.
-Niech się pan nie przejmuje. Zajmę się nim. Rany znikną w mgnieniu oka. - zapewniła Fumi, a Hokage skinął głową. Wyszli z budynku. Dziewczyna przyłożyła dłoń do twarzy chłopca. Po chwili pojawiła się zielona poświata zasklepiająca rany. Po wszystkim owinęła go bandażem. Pożegnał się i odbiegł w stronę mieszkania.
-To teraz mamy czas dla siebie. - stwierdził Kakashi łapiąc dziewczynę za rękę. Po chwili jednak pojawiła się Takara.
-Fumi sensei! - krzyknęła z daleka podbiegając coraz bliżej.
-Coś się stało? - spytała.
-No bo ja...Chciałam spytać dlaczego jest pani z panem Kakashim.
-Nie twoja sprawa. Nie mamy czasu. - Kakashi pociągnął Fumi za rękę w stronę dzielnicy Uchihów.
-Hej, moment! Gdzie jest Sasuke!? - przeraziła się Fumi.
-Kiedy się rozpraszaliśmy to on też gdzieś pobiegł. - poinformowała Takara.
-Cholera.... - szepnął Kakashi. -Ale to ja jestem nieodpowiedzialny.
-Musimy go znaleźć! Ciotka Mikoto będzie na mnie wściekła, a Obito pewnie nie ma już we wiosce!
-A właśnie. Ja jutro idę na misję kilkudniową. Ale co by zmieniła obecność Obito?
-On zawsze potrafił ją udobruchać.
-Jak to on. Dobra. Plan jest taki. Robimy po 15 klonów cienia, używamy Sharingana i dzielimy się, że ja biorę środek wioski, a ty granice, zgoda? - zaczął streszczać niczym doświadczony taktyk. - Ja, jako oryginał, pójdę z twoją bandą, a ty z moją. Żeby było po równo.
-Mogę też iść? - spytała radośnie Takara. Kakashi ponownie spiorunował ją wzrokiem. Razem z Fumi stworzyli po 15 klonów i rozproszyli się po wiosce. To Fumi odnalazła go jako pierwsza, a raczej jej grupa z masą Kakashih.
-Doskonale. - powiedziała i wszystkie klony zaczęły znikać. Po chwili obok niej znalazł się Kakashi.
Sasuke był przy samej bramie wioski, na polanie treningowej. Rzucał zabawkowymi shurikenami w drzewa.
-Ej! - krzyknął Kakashi. Sasuke natychmiast odwrócił się.
-Kakashi san... Fumi sama.... Przepraszam. Nie chciałem uciekać, ale chciałem potrenować.
-Mogłeś nam powiedzieć, Sasuke. Pomoglibyśmy ci. - wyjaśniła Fumi.
Chłopiec uśmiechnął się. Odprowadzili go do mieszkania. Fumi zajęła się nim, a Kakashi wrócił do siebie.
Mikoto, Fugaku i Itachi wrócili około 22.
-Bardzo ci dziękuję za opiekę nad Sasuke. Mam nadzieję, że nie sprawiał żadnych problemów, co Fumi?
-Nie. Oczywiście, że nie, ciociu.
Kiedy Itachi zabrał brata do innego pokoju, Fumi podeszła bliżej wujka.
-Cały czas trenował. Chciał, żebyś go docenił, wujku. - powiedziała i wyszła z mieszkania. Czekał na nią Hatake. Poszli razem w odludne miejsce w parku i usiedli na wielkim kamieniu obserwując księżyc w pełni.
-Czyli jutro idziesz? - spytała dziewczyna.
-Tak. Nie będzie mnie góra 2 tygodnie. Będzie mi cię brakować.
-Mi też, Kakashi. - zdjęła mu maskę i pocałowała.
-Fumi...Jesteśmy ze sobą już całkiem długo. Naprawdę się kochamy...Słuchaj...
-Tak..?
-Wyjdziesz za mnie? - spytał pokazując jej pierścionek w czerwonym pudełeczku, w kształcie serca.
Dziewczyna spuściła wzrok w geście zamyślenia, a kiedy mina Kakashiego pokazywała zawód naskoczyła mu na szyję i przytuliła z głośnym "Tak". Noc była naprawdę ciepła. Siedzieli i obserwowali gwiazdy. Po chwili na kamień wspięła się Takara. Kakashi na jej widok szybko nasunął maskę.
-Fumi sensei. Wiesz która jest już godzina? - spytała Takara.
-To powinno bardziej dotyczyć ciebie niż mnie.
-Nie. Ja zawsze tu przychodzę o tej porze. Mogę w spokoju pomyśleć...
-A my ci przeszkodziliśmy. - skomentował Kakashi.
-Nie! Skoro już nie jestem tutaj sama to moglibyście mi opowiedzieć jak się poznaliście!
-Musimy to zrobić. Nie da nam spokoju. Poza tym...Fajna będzie taka retrospekcja. - powiedziała Fumi. Kakashi westchnął i zgodził się.
-No to zaczęło się... - zaczął opowiadać.
-Nie. Tak zaczynają się bajki. Niech pan to inaczej zacznie! - zauważyła Takara. Kakashi był zdezorientowany.
-Daj nam opowiadać tak jak my to widzimy. - powiedział i spojrzał na Uchihę.
 -Wszystko zaczęło się kiedy to mój brat Obito znalazł się w tej samej drużynie co Kakashi.
-Dla Takary lepiej zacznij "Zaczęło się od wielkiego wybuchu..."
-Oj , nie bądź uszczypliwy. - powiedziała Fumi i kontynuowała oowiadanie. -Można powiedzieć, że nie za bardzo się lubili. Pewnego dnia Obito powiedział mi, że zgłosił się do egzaminu na chunina. Chodziłam wtedy jeszcze do Akademii i musiałam urwać się z lekcji. To była moja pierwsza ucieczka. Mniejsza. Kiedy czekałam na niego na korytarzu, drzwi szybko się otworzyły i z sali wyszedł Kakashi. Skończył egzamin pisemny jako pierwszy. Spojrzał na mnie jak na idiotkę i poszedł dalej.
-Ej! To też musisz mi przypominać? - spytał.
-Nie przypominam tobie, tylko opowiadam Takarze. Potem długo się naczekałam aż wyszedł Obito. Przedstawił mi swoją koleżankę z drużyny jako Nohara Rin, a potem zaciągnął mnie do tego gbura. - pokazała głową na Kakashiego. -Stał pod oknem zamyślony...

czwartek, 4 grudnia 2014

Rozdział 3

Na polanie treningowej zebrali się już uczniowie czekając na swoją sensei.
-Eh... - westchnął Ichigo. -Wiedziałem, że ona nie nadaje się na shinobi. Widać to na pierwszy rzut oka.
-Ale dlaczego ty od razu masz złe nastawienie? - spytał Menma.
-Wybaczcie spóźnienie. Zaczynamy od taijutsu. Używając tylko tego stylu musicie mnie pokonać. Użycie nin lub genjutsu automatycznie was dyskwalifikuje
-Czyli mamy po prostu atakować? - spytała Takara.
-Jak powiem, że wystarczy, przechodzimy do ninjutsu i tak dalej. Rozumiecie? Start!
Menma zaśmiał się i ruszył na Fumi. Ta złapała jego pięść i podcięła mu nogi. Upadł na twarz.
-Postaraj się. Chociaż trochę♥. - powiedziała. Menma znów atakował na przeróżne sposoby lecz ani razu nie trafił Fumi. Zaczął ciężko oddychać.
-Czas na przerwę. - pomyślał i oddalił się od sensei. Do akcji wkroczył Ichigo.
-Ruchy tego cieniasa są niczym w porównaniu do moich!
Przypuścił serię ciosów. Każdy zablokowany. Fumi na koniec kopnęła chłopaka w brzuch. Nie mógł się ruszyć.
-Cios w splot słoneczny może wywołać stały uszczerbek na zdrowiu. Taka ciekawostka♥.
-Ichigo! - Menma podbiegł do chłopaka.
-Upiekę dwóch na jednym ogniu. Dosłownie. - pomyślała Fumi układając pieczęci.
-Katon:Gokakyu no Jutsu! - z ust Fumi wyleciała wielka kula ognia lecąca wprost na Menmę i Ichigo.
-Ichigo! - pisnęła Takara i wkroczyła przed towarzyszy.
-Suiton:Suijinheki. - wypluła masę wody, która uformowała się w ścianę.
-Co ty robisz!? Teraz wrócimy do Akademii, idiotko! - krzyknął Ichigo. Fumi podeszła do nich wyłaniając się spośród powstałej pary.
-Jeżeli dobrze widzę użyłaś ninjutsu.
-Tak, proszę pani, ale chciałam ich uratować!
-Ty idiotko! - warknął Ichigo.
-Szczerze mówiąc to największymi tu idiotami jesteście wy chłopcy.
-Że co?! - zdziwiła się Takara.
-Gdyby nie ninjutsu zginęlibyście. Porozmawiamy w szkole. Chodźcie.
Fumi wzięła na ręce bezbronnego Ichigo, a pozostała dwójka poszła za nią.
-Fumi-sama...Kiedy będę mógł wstać? - spytał Ichigo.
-Widzę, że już ci przechodzi, skoro możesz mówić, więc nie jest aż tak źle. W szkole zrobię coś co przyspieszy proces.
Ichigo ledwo skinął głową. W końcu doszli. Fumi położyła chłopaka na ławce. Menma i Takara usiedli za nim. Fumi położyła dłoń na klatce Ichigo, a jej ręka zaświeciła się zieloną poświatą.
-C-co pani robi? - przeraziła się Takara.
-Leczę go. Są to techniki medyczne, ale o nich później.
-Wytłumaczy nam pani dlaczego ja i Ichigo jesteśmy idiotami? - spytał Menma.
-Heh. Jesteście tacy jak moi poprzedni uczniowie. Nigdy nie użyli ninjutsu i lądowali w szpitalu. Często całą trójką. Posłuchajcie jednego. Jeżeli chodzi o zdrowie i bezpieczeństwo przyjaciół, to ono jest na pierwszym miejscu. Nie jakieś głupie rozkazy. Przez rozkazy straciłam moich współtowarzyszy. Byliśmy tacy jak wy. Oni prawie zginęli, a ja uciekłam, aby ukończyć misję. W sumie to udało mi się to zrobić, ale kiedy po nich wróciłam, byli martwi. Nie dało się ich już uratować. Szczerze mówiąc to otrząsnęłam się z tego uczucia dopiero 2 lata temu.
-Jakiego uczucia? - spytał Menma.
-Poczucia winy. Winiłam się za całą sytuację. W sumie słusznie, ale nie warto rozpamiętywać tamte chwile. Takashi i Kosuke byli na prawdę wspaniałymi przyjaciółmi. Zawsze mnie ratowali, a ja odwdzięczyłam się im pozwalając im tam zginąć.
-Fumi! - głos Kakashiego dobiegł od strony okna.
-Ka-kashi?
-Nie opowiadaj dzieciakom niestworzonych historii.
-Dobrze wiesz, że to była moja wina. - powiedziała spuszczając głowę.
-Idźcie już do domów. Fumi-sama nie będzie w stanie dzisiaj dalej z wami rozmawiać.
-A ja? - spytał Ichigo.
-Menma...Weź kolegę.
Uzumaki spojrzał z obrzydzeniem na towarzysza i, niechętnie, ledwo go podniósł. Kiedy Kakashi upewnił się, że wyszli z budynku, przytulił dziewczynę.
-Mówiłem ci wiele razy. To było kiedyś. - mówił szeptem.
-Ale było. 
-Fumi, proszę cię. Czemu akurat dzisiaj? 
-Przepraszam. 
-Nie będzie mnie w wiosce do końca tygodnia. Obito też mówił, że nie będzie go przez weekend. Co chcesz zrobić? 
-Zajmę się chyba drużyną.
-Pójdziemy się teraz przejść po wiosce? 
Fumi skinęła głową. Poszli w stronę cmentarza uliczkami wioski.
-Hej! Wszędzie was szukałem! Gdzie wy... - podbiegł do nich Obito. Fumi odwróciła się do niego.
-C-co się stało, Fumi?
-Poczucie winy. - poinformował Kakashi. Obito położył dłoń na ramieniu siostry. Podniosła na niego wzrok.
-Razem zniesiemy wszystko.
-Obito. Nawet nie wiesz co mówisz! Ty też, Kakashi! Ciągle powtarzacie, że jest w porządku, a tak na prawdę... - Kakashi zablokował jej usta pocałunkiem.
-Lepiej? - spytał Hatake. 
-Dzięki. 


Menma, Ichigo i Takara poszli do jej mieszkania. Wprowadziła ich do swojego pokoju.
-Teraz to ja już nic nie rozumiem! Zdaliśmy czy nie? - oburzył się Menma upadając na łóżko. 
-Według tego co mówiła to zdała tylko Takara. 
-To jest w ogóle możliwe? - spytała. 
-Nie no! To jest chore! Musimy znaleźć jakiegoś jej kumpla, który rozszyfruje jej tok myślenia! - krzyknął Uzumaki.
-Ona jest Uchiha, co nie? - spytała retorycznie Takara. 
-To udajemy się na jej teren! - krzyknął Menma zrywając się z łóżka.
Kiedy doszli zatrzymał ich jakiś mężczyzna. 
-Nazywam się Uchiha Fugaku. Czego tu szukacie? 
-Próbujemy znaleźć kogoś kto dobrze zna panią Fumi Uchiha.
-Po co? 
-Ma być naszą sensei i chcemy z kimś porozmawiać o tym co nam powiedziała. 
-Co wam powiedziała? Mogę was zaprowadzić do Sasuke i Itachiego. Fumi często pomaga im w treningach.
Skinęli głowami.
-Już wróciłeś, tatusiu!? - do przedpokoju wbiegł mały chłopiec z maskotką dinozaura.
-Nie do końca, Sasuke. Wiesz gdzie jest Itachi?
-Znowu Itachi. - naburmuszył się chłopiec -Wydaje mi się, że ćwiczy w ogrodzie.
Fugaku odszedł bez słowa.
-Dzięki, Sasuke. - powiedział Menma kładąc mu dłoń na głowie. Mały uśmiechnął się radośnie i wrócił do swojego pokoju. Po chwili podszedł jego starszy brat, Itachi.
-Chodzi o Fumi?
-Słyszeliśmy, że ją znasz. - powiedziała Takara.
-Tak, to moja kuzynka. O co chodzi?
-Cóż...Ona...
-Nie zdaliście. - oznajmił Itachi.
-Ale skąd ty to wiesz? Skąd wiesz, że miała być naszą sensei? - spytał Ichigo.
-Przeczucie. Jak na razie Fumi oblała każdą drużynę. Nie wiem czemu z wami miałoby być inaczej.
-Bo ja użyłam ninjutsu! - pisnęła Takara.
-Heh. Nie posłuchałaś jej. Całkiem mądrze.
-Jesteś dzieckiem. Skąd możesz to wiedzieć? - spytał Ichigo.
-Cóż...Może i jestem od was młodszy, ale wiem całkiem dużo o życiu. Zostałem geninem 2 lata temu.
-Nie możliwe... - szepnął Menma.
-A jednak. Najlepiej będzie jak pójdziecie do Fumi, albo jej chłopaka.
-Ale pani Fumi nie jest w stanie z nami rozmawiać! Tak stwierdził jakiś siwowłosy gościu!
-Tak. To był jej chłopak. Pan Kakashi. On podejmuje za nią niektóre decyzje.
-Czyli mamy go poszukać?
-Chłopcy! Chodźcie na obiad! - z jednego z pomieszczeń dobiegł kobiecy głos. Sasuke ile sił w nogach pobiegł w stronę głosu, a Itachi skinął głową na pożegnanie i dołączył do brata.
-Jak myślicie? Gdzie ona może być? - spytała Takara.
-Wydaje mi się, że w wiosce. - powiedział Menma.
-Ale ty jesteś spostrzegawczy! - krzyknęła.
-Moment...Mój tata ma monitoring w całej wiosce! W końcu jest Hokage! Może nam powiedzieć, gdzie jest pani Fumi!
-Ty idioto! Teraz na to wpadłeś?! - wrzasnął Ichigo. Menma podrapał się w głowę i niezręcznie zaśmiał.
-Idziemy. - powiedziała Takara i poprowadziła chłopców do biura Hokage.
-Emm...Takara... - zaczął Menma. -Tata jest w domu.
-Teraz mi to mówisz!? - oburzyła się i uderzyła go w twarz.
W końcu udało im się dotrzeć do Minato. Bez problemu dowiedzieli się o położeniu Fumi. Udali się jak najszybciej na Trzeci Poligon.
-Fumi-sama! Zdaliśmy czy nie?  - krzyknął z odległości Menma patrząc na płaczącą kobietę na kolanach Kakashiego. Takara uderzyła go w tył głowy. Fumi podniosła wzrok na wycofującą się drużynę. 
-Podejdźcie. - powiedziała ochrypłym głosem.
-Zdaliście. Jesteście inni niż reszta. Stawcie się jutro w tym miejscu o 8 rano, zrozumiano?
-Tak. - powiedzieli zgodnym chórem. Odeszli.
Kiedy Fumi w miarę się ogarnęła, Kakashi odprowadził ją do domu. Po drodze ominęli Naruto. Ludzie stali na poboczach odwracając wzrok od chłopca, a ten bezskutecznie starał się dostrzec jakiegoś przyjaciela, którego jak sam dobrze wiedział, nie miał.
-Przypomina mi to coś. - szepnęła Uchiha.
Mała Fumi szła sama ulicami wioski. Nagle zauważyła mężczyznę z wózkiem. Będące tam dziecko wyrzuciło swój różowy szalik.
-Proszę pana! Proszę pana! - krzyczała do mężczyzny lecz ten nie zatrzymywał się. Pobiegła za nim wciąż wołając. Kiedy była dostatecznie blisko odwrócił się.
-Oddawaj to! To moje! - krzyknął mężczyzna wyrywając jej szalik z ręki. Spojrzał na nią spode łba i  odszedł. Fumi stała wmurowana przez jakiś czas.
-Też cię kiedyś ignorowali, Fumi. - stwierdził Kakashi przytulając dziewczynę.

poniedziałek, 1 grudnia 2014

Rozdział 2

Menma obudził się wcześnie rano. Ubrał się i pobiegł do szkoły.
-Dzień Dobry Iruka sensei! - krzyknął kiedy godzinę później jego nauczyciel wszedł do budynku.
-Co ty tutaj robisz tak wcześnie? Jeszcze pół godziny do zajęć, Menma.
-Wolę być trochę szybciej. Już nie mogę się doczekać aż dowiem się kto będzie w mojej drużynie!
-Rozumiem twoją ekscytację. Może chcesz już wejść do klasy?
-Nie, dziękuję. Poczekam na Takarę.
-Jak chcesz.
Po chwili zaczęli schodzić się wszyscy uczniowie.
-Takara! Nic ci nie jest? Strasznie wyglądasz!  - stwierdził widząc dziewczynę.
-Nic mi nie jest. Tylko kot mnie po drodze zaatakował.
-Ichigo! Mogę koło ciebie usiąść? - krzyknęła do chłopaka już siedzącego w ławce.
-Jasne. - powiedział bez emocji.
Takara szybko się dosiadła. Menma lekko zdołowany usiadł obok niej.
-Jak ty to robisz, że masz takie mięśnie!? - spytała.
-Cóż ja...-zaczął Menma lecz widząc, że pytanie nie było skierowane do niego położył się na ławce. Momentalnie cała klasa była pełna dzieciaków z opaskami na głowach i nie tylko.
-Dobrze. A więc kiedy wyczytam grupę może ona wyjść i ma czas wolny do 12.00 . Wtedy wrócicie do klasy i poznacie swojego nowego nauczyciela o randze jonina. A więc pierwszą grupę...Wasz sensei zasugerował nazwę Drużyna Czerni. W jej skład wchodzą... Takara Mirai, Menma Uzumaki i Ichigo Yoshi.
Wyszli z klasy.
-Dlaczego muszę być w drużynie z takim cieniasem jak ty? Jeszcze te twoje kocie wąsiki. Jesteś żałosny. - skomentował Ichigo.
-Radzę ci się zamknąć bęcwale, bo jak już zapomniałeś jestem synem potężnego Hokage.
-Właśnie się zastanawiałem jak Żółty Błysk stworzył takiego cieniasa jak ty.
-Stul dziób! - wrzasnął Menma.
-Możecie się nie kłócić? Ichigo, pójdziemy może na dango... - zaproponowała Takara.
-O! Uwielbiam dango! - ucieszył się Menma.
-A czy ja mówiłam do ciebie?
-Heh. Spławiony. - skwitował Ichigo.
-Dlaczego nie mogę iść z wami? - spytał Menma.
-Nie ważne. Ja też nie mogę. Obiecałem siostrze, że jak wrócę się z nią pobawię.
-Kocham dzieci! Mogę iść z tobą? - spytała Takara.
-Ona nie jest dzieckiem. Ma 11 lat i choruje na zespół Downa. - powiedział patrząc bykiem na dziewczynę. Zatkało ją.
-To może pójdziesz na dango ze mną? - spytał Menma łapiąc dziewczynę za rękę. Ta wyrwała mu się i wyszła z budynku.


- Jak się czujesz, Kaori? - spytał na wejściu Ichigo. Dziewczyna podbiegła do niego i przytuliła.
-Jest wspaniale! Już zaczęłam kolorować pociąg!
-Mam ci pomóc go skończyć?
-Nie. Razem będziemy układać klocki.
-W takim razie chodźmy do pokoju.
Dziewczynka pobiegła do pokoju i usiadła przy klockach. Po chwili doszedł do niej brat.
-Jesteś wspaniały, wiesz? Ja też będę taka jak ty. 
Ichigo uśmiechnął się smutno.
-Jeżeli uda ci się przeżyć ten rok to i tak nie bedziesz shonobi. - pomyślał. 
-Ichigo! - rozległ się głos jego matki.
-Tak? 
-Wracam ze szpitala z wynikami badań Kaori.
-I jak? - powiedział z nadzieją w głosie. Matka pokręciła głową. 
-Jej choroba się pogłębia. Do tego to nie jedyna jej choroba.
-Co ci powiedzieli?!
-Eh...Góra tydzień. 
Ichigo zaczął płakać. 
-Co się stało braciszku? - spytała dziewczynka.
-Kaori... - otarł łzy rękawem - Dla ciebie zostanę największym shinobi na świecie. 
-A będziesz się ze mną bawił? Już zawsze? 
-Gha...Tak...Będę siostrzyczko.Będę...
-To idź się ucz, a jak się czegoś nauczysz to przyjdź i mi pokaż! - stanęła w osłupieniu i wybiegła z pokoju. Ichigo skinął głową i wyszedł z mieszkania. Wrócił do Akademii.


-Kakashi...Muszę już lecieć. - powiedziała Fumi jedząc śniadanie przygotowane przez Kakashiego.
-Oj, nic się nie stanie jak się chwilę spóźnisz.
-Łatwo ci mówić. Ty sobie pracujesz w ANBU.
-Ty myślisz, że to jest takie łatwe? Muszę pomagać Akatsuki. Tropienie zbiegłych ninja...
-A jak tam u Kisame?
-Czemu tak się interesujesz? Mam być zazdrosny?
-Nie. Po prostu chcę wiedzieć co tam w Akatsuki.
-Ten rekini 24-latek czuje się jak zawsze. Ciężko mu jest zwalczyć chęć zabijania.
-Kocham cię, Kakashi. - powiedziała całując go w usta. Szybko się ubrała i wybiegła z mieszkania. Ruszyła do Akademii.
-Wybaczcie za spóźnienie, dzieciaki, ale musiałam coś załatwić. Tak czy owak będę waszą sensei.
-Niby jonin a się spóźnia. - skomentował Ichigo.
-Czy shinobi o tej randze nie powinien być punktualny? - spytała Takara.
-Oj odczepcie się. Przecież powiedziała, że musiała coś załatwić! - obronił Menma. Fumi uśmiechnęła się i zaprowadziła uczniów na dach budynku.
-To może zaczniemy od durnej gry. Siedzimy mniej więcej w kółku. Ja będę coś o sobie mówić, a potem wy, okej? 
Uczniowie skinęli głowami.
-W takim razie ja nazywam się Uchiha Fumi.
-Ja jestem Mirai Takara.
-Nazywam się Yoshi Ichigo.
-Też muszę się przedstawiać? Uzumaki Menma.
-Zaczyna się nieźle...Hm...Lubię bardzo dużo rzeczy, a nie lubię kiedy ktoś nie wykonuje moich poleceń. Mam wiele hobby.Marzenia...lepiej, żebyście ich nie poznali. Dla własnego bezpieczeństwa. 
-Są związane ze mną? - za Fumi pokazał się Hatake.
-Musiałeś przyjść teraz? Jestem trochę zajęta. 
-Nie przejmuj się mną. Będę siedział cicho.
-W porządku. Teraz wasza kolej. Em...Takara? 
-No to ja lubię Ichigo. Nie lubię namolnych chłopaków. Hobby...Czytanie romansideł, a marzenia... - zaczerwieniła się patrząc na Ichigo.
-Też taka byłam? - Fumi spytała szeptem Kakashiego. Ten zaczął powoli kręcić głową. 
-Eh..Tak.
-Wobec ciebie? 
-A niby kogo innego? 
-No tak...Ichigo? - zasugerowała Fumi.
-Tsa...Lubię...Nie lubię...Hobby...Marzeniem jest zostać najsilniejszym shinobi na całym świecie. 
-Ale dużo nam o sobie powiedziałeś... - skwitował Menma - Ja lubię wszystko co dobre. Można powiedzieć, że jestem pacyfistą. Nie lubię przemocy. Moim hobby jest flirtowanie, a marzenie...Zostać następcą taty! 
-Skoro jesteś pacyfistą Menma, to dlaczego chcesz zostać ninja? - spytała Fumi.
-Żeby imponować dziewczynom i szerzyć pokój na świecie! 
-Czyli możesz wstąpić do Akatsuki.- skomentował Kakashi.
-Miałeś się nie wtrącać. - powiedziała i zepchnęła go z barierki.
-Nic mu się nie stanie? - przestraszyła się Takara. Wychyliła się za barierkę i zauważyła, że mężczyzna stoi spokojnie na ścianie prostopadle do niej.  
-Mając już go z głowy możemy przejść do poważnych spraw.
-A kiedy bedzie nasza pierwsza misja? - zapalił się Menma. 
-Jak tylko zostaniecie geninami. Ale muszę was ostrzec. U mnie wymaga się na prawdę szerokiego wachlarza umiejętności. 
-Ale przecież już jesteśmy geninami. - stwierdził Ichigo.
-A no tak...To, że skończyliście Akademię nie znaczy, że jesteście geninami. Musicie jeszcze zaliczyć mój własny test.
-Ale to niesprawiedliwe! - krzyknął Menma. 
-Wiesz...To świat shinobi. Tu wszystko jest niesprawiedliwe. A i jeszcze mała ciekawostka...Macie 30% szans na zdanie tego egzaminu.
-A co się stanie jeżeli nie zdamy? - spytał Ichigo.
-Po prostu wrócicie do Akademii. Szczegóły macie na kartkach. - powiedziała podając każdemu karteczkę. Rozeszli się. 
-A więc to taki jest Menma... - Kakashi dołączył do dziewczyny.
-Ta...Zastanawia mnie tylko jedno.
-Bestia? 
-Boję się, żeby jej nie uwolnił. 
-Nie przejmuj się. To Naruto ma połowę czakry Kyubiego. Kushina i Menma mają zaledwie po ćwiartce.
-Jestem już wolna, prawda? 
-Nie do końca. Obito zaprosił mnie na obiad, więc pomęczysz się ze mną jeszcze trochę. 
-Obito zrobił obiad? W takim razie spodziewaj się spaghetti. 
-Jasne.

sobota, 29 listopada 2014

Rozdział 1

Przez ulice Wioski Liścia przechadzał się Czwarty Hokage. Namikaze Minato. Za nim biegł jego syn, Naruto.
-A po co tak chodzisz dookoła, tato!? - krzyknął mały blondyn.
-Muszę skontrolować czy w wiosce jest spokojnie.
-A po co?
-Naruto, pytasz chyba już ósmy raz...
-No wiem, ale wciąż nie rozumiem dlaczego tak ci zależy na bezpieczeństwie tych ludzi!
-Są dla mnie jak rodzina i czuję się za wszystkich odpowiedzialny. W końcu tak jest!
-To nie ma sensu.
-Hej! Minato-san! - rozległ się damski głos. Hokage odwrócił się.
-Hę? Coś się stało, Fumi?
-Właśnie się dowiedziałam, że Menma ma być w mojej drużynie. Nie wiem czy to dobry pomysł...W końcu nie jest łatwo u mnie zdać...Jak na razie oblała każda drużyna.
-Nie przejmuj się. A wiesz kto będzie w drużynie z Menmą?
-N-nie za bardzo. - wyjąkała.
-Będzie to Takara Mirai i Ichigo Yoshi.
-Ichigo Yoshi....Czy to nie on ciągle rywalizuje z Menmą?
-Tak. Właśnie on. Będą na siebie oddziaływać. Staną się naprawdę wspaniałą drużyną.
-Mam nadzieję, że dobrze pan mówi.
-Będzie mi pani mówić jakie wtopy będzie miał Menma!? - spytał Naruto.
-Wtopy?
-Na przykład jak nie uda mu się wykonać prostego zadania...
-Jeżeli Menma się zgodzi... - Fumi zaśmiała się wiedząc, że to niemożliwe.
-Wie pani co!?
-Hm?
-Kiedy dorosnę będę znacznie silniejszy niż Menma!
-Najpierw dostań się do Akademii młody. Potem pogadamy.
-Robisz coś teraz? - spytał Minato.
-Tak. Będę szła z Obito i Kakashim na misję. Tą odprowadzenia przybysza do jego wioski.
-Rozumiem.
-A stało się coś?
-Nie, nie...Po prostu...
-Zabierz mnie na tą misję! - krzyknął Naruto.
-Masz 5 lat...Chłopie....
-Ale wam pomogę.
-To nie ma sensu.
-Ale ja chcę wam pomóc, dattebayo!
-Może lepiej wytłumaczy ci to tata. Ja spadam. Do widzenia, Minato-san.
Odeszła szybkim krokiem w stronę bramy wyjściowej. Tam już czekali Obito z Kakashim.
-Nie wyszykowałaś się za bardzo? To tylko misja. - powitał ją Kakashi.
-Oj weź! Przecież wygląda jak zawsze! - zaprotestował Obito.
-Jesteś tylko jej bratem. Nie widzisz tego co ja. - powiedział siwowłosy i przytulił dziewczynę. Wyciągnął książkę, zasłonił twarz i zdjął maskę, po czym pocałował Fumi.
-Nie na moich oczach! Wciąż nie mogę do tego przywyknąć! - oburzył się Obito.
- Jesteśmy już ze sobą 2 miesiące. Kiedy się przyzwyczaisz? - spytała brata, podczas gdy Kakashi naciągnął na twarz maskę.
-Nawet nie wiem jak mogliście się w sobie zakochać! To okropne. Siostra z najlepszym przyjacielem!
-Powinieneś się cieszyć, a nie tylko marudzisz. - rzekł Kakashi.
-Tego gościa jeszcze nie ma?
Kakashi westchnął.
-Stwierdził, że przed odejściem musi zjeść ten słynny ramen.
-Heh. Widzieliście go, co nie? Kim on jest?
-Mały, gburowaty staruszek. - wyjaśnił Obito.
-To on? - spytała Fumi widząc jak zbliża się do nich jakiś dziadek.
Kakashi przytaknął.
-Mamy wziąć pana bagaże? - spytał jak zawsze pomocny Uchiha.
-Oh, jaki miły z ciebie chłopiec. - powiedział ochrypniętym głosem i rzucił plecak prosto w ręce Obito.
-W...w sumie jestem już mężczyzną. - wyjaśnił.
-Ta...Ciekawe, w którym miejscu... - skwitował Kakashi.
-Nie wtrącaj się idioto! - krzyknął Uchiha, a Fumi czując, że zaczyna się kolejna kłótnia westchnęła.
-Kojarzycie Menmę Uzumaki, prawda? - zmieniła temat.
-Ta, a co? - spytał Kakashi wyprowadzając drużynę z wioski.
-Mam być jego sensei. - odpowiedziała dziewczyna.
-Menmy? Już się boję co z tego wyniknie. - Obito zaśmiał się.
-Sugerujesz mi coś?
-Nie koniecznie. Chodzi mi o to, że Menma nie jest zbyt potężnym shinobi.
-Serio? - zdziwiła się Fumi.
-W Akademii jest prawie ostatni w klasie. Mówisz, że on zdał? - spytał Kakashi.
-Naruto go wychwalał.
-Dla Naruto on jest mistrzem. Nie zapominaj, że mały nie ma prawie żadnych przyjaciół. - przypomniał Hatake.
-Przestańcie gadać o czymś czego nie rozumiem! To jest strasznie irytujące, wy nicponie! - oburzył się staruszek.
-B-bardzo przepraszamy. - powiedziała Fumi unosząc ręce w geście poddania. Szli powoli w milczeniu w kierunku wioski mgły.
-To jest takie nudne. Nawet nikt go nie chce zaatakować. - marudziła Fumi w połowie drogi.
-Przynajmniej mamy spokój, Fumi.
-Myślałam, że jak mamy kogoś eskortować to będzie to osoba, której chociaż coś grozi.
-Ty myślisz, że mi nic nie grozi? - oburzył się staruszek -A co jeżeli stanie mi serce, albo zemdleję?
-Cóż...Jak panu stanie serce to bez defibrylatora się nie obejdzie. - stwierdził Kakashi.
-No wiem. Dlatego go ze sobą wziąłem!
-To dlatego ten plecak jest taki ciężki! - skwitował Obito.
-Nie do końca chłopcze...Są tam jeszcze przybory do ćwiczeń dla moich wnucząt.
-Przybory do ćwiczeń? - dopytał Uchiha.
-Głównie hantle.
-Rozumiem...Kakashi...Nie chcesz mnie zmienić?
-Nie...Muszę nosić coś innego.
Szybko wziął na plecy dziewczynę.
-Jesteś chamski.
Kakashi zaśmiał się płytko.


-Cześć tato. Cześć mamo. - Menma wrócił do domu - Nie ma Naruto?
-Poszedł się przejść. - odpowiedziała Kushina. Menma wszedł do kuchni, gdzie siedzieli jego rodzice.
-Słyszeliście nowinę? Zostałem geninem! 
Chłopak wskazał na ochraniacz zawiązany na czole.
-Kiedy poznasz swoich współtowarzyszy? 
-Już jutro! Nie mogę się doczekać! Chciałem powiedzieć Naruto, ale że go nie ma...
-Idź pochwal się Itachiemu. - zaproponował Minato.
-Ale on też już jest geninem! Nie zaimponuję mu, a Naruto to co innego. Młodszy braciszek zawsze podziwia tego starszego.
-Po prostu poczekaj na niego. - zaproponowała Kushina.
-Kiedy ja nie mogę usiedzieć na miejscu! Jestem taki podekscytowany...Chciałbym pochwalić się panu Obito, ale też nigdzie nie mogę go znaleźć.
-To dlatego, że aktualnie jest na misji. - wyjaśnił Hokage. 
Nadszedł wieczór, a Naruto wciąż nie było.
-Nie dość, że nie przyszedł na obiad to teraz spóźnia się na kolację! - oburzyła się czerwonowłosa.
-Nie martw się, mamo, pewnie zasiedział się u kolegi. - próbował wytłumaczyć go Menma.
-Nie zapominaj synku, że on nie ma kolegów. I wszystko przez strach... - Kushina zamyśliła się, a Menma ubrał buty.
-Gdzie idziesz? - spytał Minato.
-Poszukać Naruto. Na pewno nie wyszedł poza teren wioski. Niedługo powinienem z nim wrócić.


-Kakashi...Jak daleko jeszcze? - zniecierpliwiła się Fumi.
-Nie martw się. To już tylko kawałek. - uśmiechnął się i pocałował dziewczynę w polik przez maskę.
Po chwili Obito rzucił w stronę krzaków kunai.
-Wyłaź! Wiem, że tam jesteś! Jeżeli chcesz przeżyć, pokaż się! - krzyknął. Po chwili zza drzewa wyszedł mały Naruto z podniesionymi rękami.
-Naruto! Co ty tu robisz? - spanikowała Fumi i podbiegła do chłopca.
-Bo ja naprawdę chciałem wam pomóc...
-A jakby coś ci się stało? Nie wiedzielibyśmy o tym!
-Przepraszam, Fumi-sama. - spuścił głowę. Dziewczyna wzięła go na ręce.
-Mamy szpiega. - skomentowała podchodząc do reszty drużyny i śmiejąc się.
-Naruto? Hokage będzie się o ciebie martwił! - krzyknął Obito.
-Minato sensei? Ty pomyśl o Kushinie! - krzyknął Kakashi.
-Zamkniecie się w końcu? Chciałem w ciszy dojść do domu! - oburzył się staruszek.
-Już się zamykamy. - oznajmił Kakashi. 
-Wiecie co...Ja wezmę Naruto i wrócę do Wioski, a wy odprowadzicie staruszka do wioski, dobra? - zaproponowała Fumi. Mężczyźni skinęli głowami, a dziewczyna wycofała się machając na pożegnanie. 
-Ej! Stój! To nie jest czasem bachor Hokage? Bardzo do niego podobny... - rozległy się szepty zza krzaków. Reszty drużyny już nie było widać.Dwóch potężnych mężczyzn wyskoczyło przed Fumi.
-W końcu będę mógł się wykazać! - uradował się Naruto i zeskoczył z rąk dziewczyny.
-Nie wychylaj się, mały! - ostrzegła. -Czego chcecie? - spytała mężczyzn.
-Co my chcemy? Jeżeli oddasz nam chłopca nie będziemy nic chcieli i puścimy cię wolno.
-A może jeżeli wy zejdziecie mi z drogi ja puszczę wolno was?
Mężczyźni wybuchli śmiechem.
-Tak wiem. Czasami opowiadam bardzo śmieszne dowcipy, ale to było serio. - powiedziała wyciągając z kabury 2 shurikeny i rzuciła im pod nogi. Ci zaatakowali dziewczynę zwykłym taijutsu. Ostatniego ataku uniknęła robiąc salto w tył i rzucając pod nogi Naruto kunai.
-W razie czego, spróbuj się obronić. - uśmiechnęła się przyjaźnie. Potem powaliła jednego z mężczyzn uderzając go z całej siły w twarz. Pozwoliła, aby drugi zbliżył się do Naruto. Kiedy chłopiec z zamkniętymi oczami machał nieokrzesanie kunaiem, Fumi rzuciła shurikeny, które rozcięły kilka miejsc na twarzy przeciwnika.
-Brawo, Naruto! - krzyknęła dziewczyna ukrywając śmiech. Chłopiec otworzył oczy i zaczął radośnie podskakiwać.
-Udało mi się. Widziała to pani!? Teraz na pewno zostanę wielkim shinobi, bo pokonałem porywacza.
-Tak Naruto. Ale na prawdę nie powinieneś wychodzić z wioski.
-Tak...Teraz już wiem, że poza domem jest niebezpiecznie. 
-Jestem ciekawa co powiedzą rodzice.
-Nie będą zadowoleni, a zwłaszcza mama! Już się boję co to będzie jak wrócę. 
-Nie martw się. Załatwimy to. - dobiegli do nich Kakashi i Obito.
-Szybko poszło. - skomentowała.
-Cóż...Bez tego dziadka mogliśmy przyspieszyć. Poza tym...Stęskniłem się trochę. - Kakashi złapał Fumi za biodra.
-No i zaczynają...Nie dosyć, że przy mnie to jeszcze przy dziecku. - Obito złapał się za głowę. 
-A mam pytanie...Co to za ludzie leżeli na drodze? - spytał Hatake.
-Naruto wam wyjaśni. - powiedziała. 
-Tak! - krzyknął chłopiec - Zaatakowali nas i chcieli mnie porwać, bo jestem synem Hokage. Ale pani Fumi pokonała jednego a ja zraniłem drugiego.
-Ty? - zdziwił się Obito. Fumi mrugnęła porozumiewawczo.
Obito wziął Naruto na barana. W biegu w pół godziny doszli do wioski.
-Jak ty mogłeś wyjść poza teren wioski! Wiesz jak się o ciebie martwiłam! - krzyczała Kushina.
-Nie trzeba tak krzyczeć, proszę pani. - wyjaśniła Fumi.
-O czym ty mówisz? - spytał Minato.
-Pomógł mi trochę. - mrugnęła. 
-Menma wciąż biega po wiosce i cię szuka! 
-Ale mamo...
-Eh...Chociaż dobrze, że to właśnie ta drużyna cię znalazła. I jesteś bezpieczny...
-Ja pójdę po Menmę. - oznajmił Minato.
-Nie. Ty sobie zostań w domu sensei. Ja go poszukam, dobrze? - zaproponował Uchiha. Hokage zmieszał się i zgodził. Fumi i Kakashi poszli do mieszkania mężczyzny. 
-To jak, Fumi-chan? Pierw umyj się ty. 
-Skoro tak chcesz...
Dziewczyna weszła do łazienki i wyszła po 15 minutach okryta ręcznikiem. Kakashi podniósł się z łóżka i szybkim krokiem podszedł do Fumi. Zdjął maskę, wciągnął zapach dziewczyny i pocałował ją w polik.
-Dasz dzisiaj radę? - spytał. 
-Nie wiem.
Kakashi uśmiechnął się i ruszył do łazienki. Ledwo wszedł i już wychodził. 
-Szybki jesteś. - skomentowała. Kakashi podniósł ją i położył na łóżku. Mimo, że byli całkiem nadzy udało im się zasnąć.