czwartek, 4 grudnia 2014

Rozdział 3

Na polanie treningowej zebrali się już uczniowie czekając na swoją sensei.
-Eh... - westchnął Ichigo. -Wiedziałem, że ona nie nadaje się na shinobi. Widać to na pierwszy rzut oka.
-Ale dlaczego ty od razu masz złe nastawienie? - spytał Menma.
-Wybaczcie spóźnienie. Zaczynamy od taijutsu. Używając tylko tego stylu musicie mnie pokonać. Użycie nin lub genjutsu automatycznie was dyskwalifikuje
-Czyli mamy po prostu atakować? - spytała Takara.
-Jak powiem, że wystarczy, przechodzimy do ninjutsu i tak dalej. Rozumiecie? Start!
Menma zaśmiał się i ruszył na Fumi. Ta złapała jego pięść i podcięła mu nogi. Upadł na twarz.
-Postaraj się. Chociaż trochę♥. - powiedziała. Menma znów atakował na przeróżne sposoby lecz ani razu nie trafił Fumi. Zaczął ciężko oddychać.
-Czas na przerwę. - pomyślał i oddalił się od sensei. Do akcji wkroczył Ichigo.
-Ruchy tego cieniasa są niczym w porównaniu do moich!
Przypuścił serię ciosów. Każdy zablokowany. Fumi na koniec kopnęła chłopaka w brzuch. Nie mógł się ruszyć.
-Cios w splot słoneczny może wywołać stały uszczerbek na zdrowiu. Taka ciekawostka♥.
-Ichigo! - Menma podbiegł do chłopaka.
-Upiekę dwóch na jednym ogniu. Dosłownie. - pomyślała Fumi układając pieczęci.
-Katon:Gokakyu no Jutsu! - z ust Fumi wyleciała wielka kula ognia lecąca wprost na Menmę i Ichigo.
-Ichigo! - pisnęła Takara i wkroczyła przed towarzyszy.
-Suiton:Suijinheki. - wypluła masę wody, która uformowała się w ścianę.
-Co ty robisz!? Teraz wrócimy do Akademii, idiotko! - krzyknął Ichigo. Fumi podeszła do nich wyłaniając się spośród powstałej pary.
-Jeżeli dobrze widzę użyłaś ninjutsu.
-Tak, proszę pani, ale chciałam ich uratować!
-Ty idiotko! - warknął Ichigo.
-Szczerze mówiąc to największymi tu idiotami jesteście wy chłopcy.
-Że co?! - zdziwiła się Takara.
-Gdyby nie ninjutsu zginęlibyście. Porozmawiamy w szkole. Chodźcie.
Fumi wzięła na ręce bezbronnego Ichigo, a pozostała dwójka poszła za nią.
-Fumi-sama...Kiedy będę mógł wstać? - spytał Ichigo.
-Widzę, że już ci przechodzi, skoro możesz mówić, więc nie jest aż tak źle. W szkole zrobię coś co przyspieszy proces.
Ichigo ledwo skinął głową. W końcu doszli. Fumi położyła chłopaka na ławce. Menma i Takara usiedli za nim. Fumi położyła dłoń na klatce Ichigo, a jej ręka zaświeciła się zieloną poświatą.
-C-co pani robi? - przeraziła się Takara.
-Leczę go. Są to techniki medyczne, ale o nich później.
-Wytłumaczy nam pani dlaczego ja i Ichigo jesteśmy idiotami? - spytał Menma.
-Heh. Jesteście tacy jak moi poprzedni uczniowie. Nigdy nie użyli ninjutsu i lądowali w szpitalu. Często całą trójką. Posłuchajcie jednego. Jeżeli chodzi o zdrowie i bezpieczeństwo przyjaciół, to ono jest na pierwszym miejscu. Nie jakieś głupie rozkazy. Przez rozkazy straciłam moich współtowarzyszy. Byliśmy tacy jak wy. Oni prawie zginęli, a ja uciekłam, aby ukończyć misję. W sumie to udało mi się to zrobić, ale kiedy po nich wróciłam, byli martwi. Nie dało się ich już uratować. Szczerze mówiąc to otrząsnęłam się z tego uczucia dopiero 2 lata temu.
-Jakiego uczucia? - spytał Menma.
-Poczucia winy. Winiłam się za całą sytuację. W sumie słusznie, ale nie warto rozpamiętywać tamte chwile. Takashi i Kosuke byli na prawdę wspaniałymi przyjaciółmi. Zawsze mnie ratowali, a ja odwdzięczyłam się im pozwalając im tam zginąć.
-Fumi! - głos Kakashiego dobiegł od strony okna.
-Ka-kashi?
-Nie opowiadaj dzieciakom niestworzonych historii.
-Dobrze wiesz, że to była moja wina. - powiedziała spuszczając głowę.
-Idźcie już do domów. Fumi-sama nie będzie w stanie dzisiaj dalej z wami rozmawiać.
-A ja? - spytał Ichigo.
-Menma...Weź kolegę.
Uzumaki spojrzał z obrzydzeniem na towarzysza i, niechętnie, ledwo go podniósł. Kiedy Kakashi upewnił się, że wyszli z budynku, przytulił dziewczynę.
-Mówiłem ci wiele razy. To było kiedyś. - mówił szeptem.
-Ale było. 
-Fumi, proszę cię. Czemu akurat dzisiaj? 
-Przepraszam. 
-Nie będzie mnie w wiosce do końca tygodnia. Obito też mówił, że nie będzie go przez weekend. Co chcesz zrobić? 
-Zajmę się chyba drużyną.
-Pójdziemy się teraz przejść po wiosce? 
Fumi skinęła głową. Poszli w stronę cmentarza uliczkami wioski.
-Hej! Wszędzie was szukałem! Gdzie wy... - podbiegł do nich Obito. Fumi odwróciła się do niego.
-C-co się stało, Fumi?
-Poczucie winy. - poinformował Kakashi. Obito położył dłoń na ramieniu siostry. Podniosła na niego wzrok.
-Razem zniesiemy wszystko.
-Obito. Nawet nie wiesz co mówisz! Ty też, Kakashi! Ciągle powtarzacie, że jest w porządku, a tak na prawdę... - Kakashi zablokował jej usta pocałunkiem.
-Lepiej? - spytał Hatake. 
-Dzięki. 


Menma, Ichigo i Takara poszli do jej mieszkania. Wprowadziła ich do swojego pokoju.
-Teraz to ja już nic nie rozumiem! Zdaliśmy czy nie? - oburzył się Menma upadając na łóżko. 
-Według tego co mówiła to zdała tylko Takara. 
-To jest w ogóle możliwe? - spytała. 
-Nie no! To jest chore! Musimy znaleźć jakiegoś jej kumpla, który rozszyfruje jej tok myślenia! - krzyknął Uzumaki.
-Ona jest Uchiha, co nie? - spytała retorycznie Takara. 
-To udajemy się na jej teren! - krzyknął Menma zrywając się z łóżka.
Kiedy doszli zatrzymał ich jakiś mężczyzna. 
-Nazywam się Uchiha Fugaku. Czego tu szukacie? 
-Próbujemy znaleźć kogoś kto dobrze zna panią Fumi Uchiha.
-Po co? 
-Ma być naszą sensei i chcemy z kimś porozmawiać o tym co nam powiedziała. 
-Co wam powiedziała? Mogę was zaprowadzić do Sasuke i Itachiego. Fumi często pomaga im w treningach.
Skinęli głowami.
-Już wróciłeś, tatusiu!? - do przedpokoju wbiegł mały chłopiec z maskotką dinozaura.
-Nie do końca, Sasuke. Wiesz gdzie jest Itachi?
-Znowu Itachi. - naburmuszył się chłopiec -Wydaje mi się, że ćwiczy w ogrodzie.
Fugaku odszedł bez słowa.
-Dzięki, Sasuke. - powiedział Menma kładąc mu dłoń na głowie. Mały uśmiechnął się radośnie i wrócił do swojego pokoju. Po chwili podszedł jego starszy brat, Itachi.
-Chodzi o Fumi?
-Słyszeliśmy, że ją znasz. - powiedziała Takara.
-Tak, to moja kuzynka. O co chodzi?
-Cóż...Ona...
-Nie zdaliście. - oznajmił Itachi.
-Ale skąd ty to wiesz? Skąd wiesz, że miała być naszą sensei? - spytał Ichigo.
-Przeczucie. Jak na razie Fumi oblała każdą drużynę. Nie wiem czemu z wami miałoby być inaczej.
-Bo ja użyłam ninjutsu! - pisnęła Takara.
-Heh. Nie posłuchałaś jej. Całkiem mądrze.
-Jesteś dzieckiem. Skąd możesz to wiedzieć? - spytał Ichigo.
-Cóż...Może i jestem od was młodszy, ale wiem całkiem dużo o życiu. Zostałem geninem 2 lata temu.
-Nie możliwe... - szepnął Menma.
-A jednak. Najlepiej będzie jak pójdziecie do Fumi, albo jej chłopaka.
-Ale pani Fumi nie jest w stanie z nami rozmawiać! Tak stwierdził jakiś siwowłosy gościu!
-Tak. To był jej chłopak. Pan Kakashi. On podejmuje za nią niektóre decyzje.
-Czyli mamy go poszukać?
-Chłopcy! Chodźcie na obiad! - z jednego z pomieszczeń dobiegł kobiecy głos. Sasuke ile sił w nogach pobiegł w stronę głosu, a Itachi skinął głową na pożegnanie i dołączył do brata.
-Jak myślicie? Gdzie ona może być? - spytała Takara.
-Wydaje mi się, że w wiosce. - powiedział Menma.
-Ale ty jesteś spostrzegawczy! - krzyknęła.
-Moment...Mój tata ma monitoring w całej wiosce! W końcu jest Hokage! Może nam powiedzieć, gdzie jest pani Fumi!
-Ty idioto! Teraz na to wpadłeś?! - wrzasnął Ichigo. Menma podrapał się w głowę i niezręcznie zaśmiał.
-Idziemy. - powiedziała Takara i poprowadziła chłopców do biura Hokage.
-Emm...Takara... - zaczął Menma. -Tata jest w domu.
-Teraz mi to mówisz!? - oburzyła się i uderzyła go w twarz.
W końcu udało im się dotrzeć do Minato. Bez problemu dowiedzieli się o położeniu Fumi. Udali się jak najszybciej na Trzeci Poligon.
-Fumi-sama! Zdaliśmy czy nie?  - krzyknął z odległości Menma patrząc na płaczącą kobietę na kolanach Kakashiego. Takara uderzyła go w tył głowy. Fumi podniosła wzrok na wycofującą się drużynę. 
-Podejdźcie. - powiedziała ochrypłym głosem.
-Zdaliście. Jesteście inni niż reszta. Stawcie się jutro w tym miejscu o 8 rano, zrozumiano?
-Tak. - powiedzieli zgodnym chórem. Odeszli.
Kiedy Fumi w miarę się ogarnęła, Kakashi odprowadził ją do domu. Po drodze ominęli Naruto. Ludzie stali na poboczach odwracając wzrok od chłopca, a ten bezskutecznie starał się dostrzec jakiegoś przyjaciela, którego jak sam dobrze wiedział, nie miał.
-Przypomina mi to coś. - szepnęła Uchiha.
Mała Fumi szła sama ulicami wioski. Nagle zauważyła mężczyznę z wózkiem. Będące tam dziecko wyrzuciło swój różowy szalik.
-Proszę pana! Proszę pana! - krzyczała do mężczyzny lecz ten nie zatrzymywał się. Pobiegła za nim wciąż wołając. Kiedy była dostatecznie blisko odwrócił się.
-Oddawaj to! To moje! - krzyknął mężczyzna wyrywając jej szalik z ręki. Spojrzał na nią spode łba i  odszedł. Fumi stała wmurowana przez jakiś czas.
-Też cię kiedyś ignorowali, Fumi. - stwierdził Kakashi przytulając dziewczynę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz