wtorek, 30 grudnia 2014

Rozdział 4

-Fumi sensei! - rozległ się głos nadbiegającego Menmy.
-Hę? Witaj, Menma. Coś się stało? Spotkanie dopiero za pół godziny.
-Tak wiem, ale tata powiedział, że w jego imieniu mam pani podziękować.
-Ale dlaczego? Dlaczego Minato-san mi dziękuje?
-Za to, że zrobiła mnie pani geninem!
-Ale to nie była moja wola. Zasłużyłeś na to. Tak samo jak Ichigo i Takara.
-A myślałem, że tylko Takara.
-Gdyby nie upór Ichigo i twoja chęć obrony przyjaciół, Takara nie miałaby kogo ratować♥!
-Haha! Czyli to też ja się przyczyniłem!
-Menma...Po co chciałeś się teraz ze mną widzieć, co?
-No bo ja...Wiem, że to trochę nie wypada, ale chciałem wiedzieć dlaczego pani się wczoraj tak dziwnie zachowywała...
-Chcesz znać prawdę Menma? To w sumie przez... - ktoś zasłonił jej usta.
-Fumi, nie chcesz może zjeść ze mną śniadania? - spytał Kakashi.
Poszli we dwójkę do mieszkania mężczyzny zostawiając Menmę. Uzumaki szedł jednak za nimi ukrywając się.  Przykucnął przy oknie.
-To nie takie łatwe! To wszystko jego wina! On jest w klanie Uzumaki! Kakashi, nie jest mi łatwo to znieść. Ichigo i Takara, spoko. Ale Menma? Ten demon!?
-Fumi. Pamiętaj...Są bezpieczni. On was nie skrzywdzi. Minato sensei ma wszystko pod kontrolą.
-D-demon? - wyjąkał Menma.
-Leć już, bo się spóźnisz. - rzekł Hatake, a Fumi wstała od stołu. Menma zacisnął pięści i wskoczył do mieszkania.
-O co chodzi!? Jestem demonem? Dlaczego tak mówisz sensei!?
-Menma...Nie powinieneś podsłuchiwać. - powiedziała spokojnie Fumi.
-Menma... - zaczął Kakashi. Fumi przyłożyła mu dłoń do maski i położyła Menmie dłoń na czole.
-Nie rób tego. - szepnął Kakashi. Fumi upadła z braku chakry. Po chwili Menma poczuł ostry ból głowy i zemdlał.
-Opanowałaś to genjutsu w małym stopniu. Jeżeli bedziesz go używać...
-Kakashi.. Nie mogłam mu zostawić tych wspomnień.
-Pierwszy raz padłaś, prawda?
-Tak. On ma znacznie więcej czakry niż ja.
-Dlaczego tak mi na tobie zależy? - spytał retorycznie. Przykucnął przy Fumi i przytulił. Dziewczyna wzięła na plecy Menmę i po cichu zaniosła go do jego pokoju. Położyła na łóżku i poszła w stronę polany.
-Przepraszam! - podbiegł do niej jakiś chłopiec. Mógł mieć 10 lat. Na ochraniaczu jednak widniał symbol wioski Kamienia. Jego długa blond grzywka zakrywała lewe oko.
-Kim jesteś? Co ty robisz w wiosce Liścia?
-N-nazywam się Deidara i słyszałem, że to z tej wioski pochodzi twórca Akatsuki. Chciałbym z nim porozmawiać. - mówił gestykulując.
-Twórcą tej organizacji jest mój brat. A...Co ty masz na dłoniach?
-Hę? - chłopiec obejrzał swoje ręce.
-No te kreski..
-A! To nie są żadne kreski. To są jamy ustne. Z ich pomocą tworzę sztukę, um.
-Czyli jesteś artystą?
-W rzeczy samej! Chce pani zobaczyć moje dzieło? Jasne, że pani chce!
-W sumie to nie za bardzo mam czas.
-Na sztukę zawsze jest czas, um.
-Możesz pochwalić się później? O ile się nie mylę to szukałeś przewodniczącego Akatsuki.
-Wyleciało mi z głowy! - krzyknął i odbiegł.
-Hej~! Fumi sensei! - za dziewczyną pojawiła się Takara.
-Idziesz na spotkanie? - spytała Uchiha.
-W sumie to przyszłam pani poszukać. Co to był za chłopiec?
-Hę..? A~.Ten chłopiec chciał wstąpić do Akatsuki. Musiałam go pokierować.
-Czym jest Akatsuki?
-Wyjaśnię ci po drodze. - Fumi ruszyła, a Takara za nią.
-To co to jest?
-Akatsuki to grupa ludzi pomagająca innym. Na przykład pomagają zbłąkanym tułaczom. Zarabiają eliminując nukeninów, a 50% zarobków przeznaczają na ulepszanie wiosek. Są niczym Kage.
-Eliminują? Czyli nie są aż tacy dobrzy?
-Mówiąc to miałam na myśli, że cóż...Nawracają ich? Ciężko mi to ująć. Weźmy jakiś przykład...Hm~... Pewnego dnia byłam z nimi na misji. Spotkaliśmy człowieka, który w przeciągu tygodnia umiał zabić nawet 10 ludzi. Nie zabiliśmy go, tylko użyłam specjalnej techniki. Wtedy, że tak powiem poddaliśmy go resocjalizacji. Udało nam się go wcielić w szeregi Czerwonej Chmury. Teraz nam pomaga także wyłapywać nukeninów. Są czasami skrajne przypadki, gdzie oddajemy ciało człowieka i na tym zarabiamy.
-Jest pani wciąż w Akatsuki?
-Odkąd zostałam joninem nadzorującym, nie.
-Czyli ile?
-Od czterech lat.
-A dlaczego pani zrezygnowała, sensei?
-Nie miałam wyboru. Przewodniczący mnie wyrzucił z grupy, jak to powiedział 'dla mojego bezpieczeństwa'.
Doszli do mostu, na którym już czekał Ichigo.
-Spóźniłaś się, sensei. - powiedział nie podnosząc wzroku z podłogi. Takara natychmiast do niego podbiegła i przytuliła mimo zgorszenia chłopaka.
-Czekajmy jeszcze na Menmę. - powiedziała Fumi.
-O wilku mowa.- skomentował Ichigo. Fumi rozejrzała się i zauważyła nadbiegającego Menmę.
-Przepraszam. Miałem nastawiony budzik, ale nie zadzwonił.
-Nie ważne. Chodźmy już do Hokage.
-To nie mogłem iść od razu z tatą? - krzyknął Uzumaki.
-Powinniśmy stawić się tam grupowo. Jako zespół. - przypomniała Uchiha. Szła przodem, a trójka uczniów za nią. Takara wciąż szeptała do Ichigo.
-Nie! - wybuchnął chłopak.
-Ale dlaczego? - spytała Takara.
-O co wam znowu chodzi, co? - Fumi zatrzymała drużynę.
-No bo my... - zaczęła Takara.
-Nie my, tylko ty. - poprawił Ichigo.
-Ech...Chciałam się dowiedzieć jak to jest być z jednym z najbardziej szanowanych shinobi w Wiosce Liścia.
-Chodzi ci o Kakashiego? Nie traktuję go jak wspaniałego ninja. Dla mnie jest zwykłym shinobi, który ma w sobie to coś.
-A jaki jest? - spytał Menma.
-Dlaczego wy interesujecie się tak moim życiem prywatnym?
-Nie wiem, ale nas to intryguje. - dodała Takara.
Fumi pokręciła głową i doprowadziła uczniów do biura Kage. Skinęła głową w stronę Minato.
-W końcu jesteście. Mam dla was łatwą misję. Kotka Tori...Kot żony władcy Kraju Ognia uciekł. Trzeba go złapać. 
-Znowu? Ten kot ma chyba pół roku, a to już drugi raz! - zauważyła Fumi.
-Tak! To nasza pierwsza misja! - ucieszył się Uzumaki. Fumi podrapała się w głowę.
-Rozumiem, że jest gdzieś na terenie wioski? - spytała. Minato skinął głową. 
-No to idziemy. - powiedziała i wyszła z pomieszczenia.
-Pa, tato! - krzyknął Menma i wyprowadził resztę z biura.
Nie było trudno znaleźć kota. Złapać go musieli jednak tylko młodzi co okazało się trudniejsze. W końcu Menma złapał go. Skończyło się to całą podrapaną twarzą.
-Opowie nam pani jak poznała się pani z panem Kakashim? - spytała Takara.
-Niech ci będzie....Ale ze względu na to, że to długa i skomplikowana historia to powiem ci to po misji.
-Dobrze! - ucieszyła się dziewczynka.
-Pod warunkiem, że Kakashi się zgodzi. - dodała po chwili. Takara zrobiła zrezygnowaną minę.
-Co ty robisz, idioto! - krzyknął Ichigo do Menmy.
-Wiesz, że to nie moja wina. - powiedział Uzumaki kręcąc głową na wszystkie strony.
-Co się stało? - spytała Fumi podchodząc bliżej.
-Ten półgłówek wypuścił kota!
-Nie szarpał się to myślałem, że za nami grzecznie pójdzie! - tłumaczył się.
-Jesteś zbyt naiwny, Menma. Teraz musimy znowu go złapać.
-Nie tak szybko. - Fumi usłyszała głos Kakashiego.
-O co chodzi? Jestem na misji.
-Ten kot nie zajdzie daleko. Dlaczego wrobiłaś mnie w opiekunkę dla Sasuke?
-No wiesz...Nie za bardzo mam czas, żeby się nim zaopiekować, a ciocia Mikoto mnie o to poprosiła, więc nie mogłam odmówić...
-Co ja mam teraz robić, Fumi?
-A właśnie...Gdzie on jest?
-Bawi się w domu.
-Zostawiłeś go samego w domu!? - przeraziła się dziewczyna -Ty wiesz, jakie to nieodpowiedzialne!?
-Hej, to nie moja wina! Nigdy nie zajmowałem się dziećmi.
-To może ja do niego pójdę, a ty pójdź z moją drużyną odnaleźć Tori. - zaproponowała.
-Niech ci będzie...
Fumi ruszyła z powrotem do dzielnicy Uchihów.

 
 
-Dobra, drużyno... - zaczął Hatake odwracając się w stronę grupy.
Dzieciaki obejrzały się za oddalającą się sensei.
-Dlaczego Fumi sensei nas zostawia, Kakashi san? - spytała Takara.
Kakashi pokazał jeden ze swoich gorszych charakterów i spiorunował ją wzrokiem. Dziewczynę przeszły ciarki.
-Ale dlaczego pan tak na nią spojrzał? Zadała tylko pytanie! - oburzył się Menma.
-Jesteśmy na misji i należy ją ukończyć. Nie ma czasu na gadanie. Jazda! Szukać kota! - krzyknął.
-Nie sądziłam, że pan taki jest... - zaczęła Takara -Teraz jeszcze bardziej mnie intryguje dlaczego Fumi sensei pana kocha.
-To nasza sprawa. - powiedział krótko. Ichigo spojrzał na niego spode łba i pobiegł za Menmą. Potem dołączyła do nich Takara. Kakashi wyjął swoją książkę i czytając szedł powoli za drużyną Fumi.
-Macie takie banalne zadanie, a wychodzicie z niego, można powiedzieć, w stanie krytycznym. - skomentował kiedy drużyna wróciła niosąc kota. Menma miał krew na twarzy. Ichigo ślad pazurów na dłoni a Takara guza na środku czoła.
-Co wam się stało? - spytał powoli Hatake.
-Cóż... - zaczął Menma. -To ja głównie łapałem kota i dorwał się do mojej twarzy!
-Ja...Chciałem go doprowadzić do stanu utraty świadomości, ale on był szybszy... - wyjaśnił Ichigo.
-A ty? - spytał wskazując głową na Takarę.
-Więc...
-No, pochwal się.
-Biegłam za nim i on wbiegł na drzewo, a ja w nie uderzyłam...
Kakashi klepnął się w czoło.
-Jak to możliwe, że Fumi w ogóle zrobiła z was geninów. To przekracza wszelką logikę. Mniejsza o to. Wracamy do wioski.
-Pierwszy raz byłem poza terenami wioski, a to wszystko przez głupiego kocura. - skomentował Ichigo.
-Pierwszy raz wybiegł poza bramę. - oznajmił Hatake. Takara przyglądała mu się przez kilka minut, lecz mężczyzna ignorował ją czytając "Eldorado Flirtujących".
-Co wam się stało!? - krzyknęła Fumi podbiegając z małym Uchihą.
-Fumi...Oni są beznadziejni. - powiedział głośno i odszedł. 
-Poczekaj! - krzyknęła za nim Uchiha. Stanął.
-Teraz możecie się rozejść. Menma, ty idziesz z nami.
-Ale dlaczego muszę iść z takim oschłym typem jak pan Kakashi? 
Takara i Ichigo oddalili się. 
-Oschłym? - spytała patrząc na Kakashiego.
-No tak... - powiedział poddenerwowanym głosem drapiąc się w tył głowy. Fumi pokręciła głową.
-Nie przejmuj się tym, Menma.
Chłopak nie słuchał jej. Wciąż obserwował ze zdziwieniem śmiejącego się mężczyznę.
Po chwili razem niosąc kota ruszyli do siedziby Hokage, gdzie Menma przekazał kota ojcu, a Fumi wraz z Kakashim zdali raport.
-Synu, co ty robiłeś? Miałeś tylko złapać kotka! - zdziwił się Minato.
-Niech się pan nie przejmuje. Zajmę się nim. Rany znikną w mgnieniu oka. - zapewniła Fumi, a Hokage skinął głową. Wyszli z budynku. Dziewczyna przyłożyła dłoń do twarzy chłopca. Po chwili pojawiła się zielona poświata zasklepiająca rany. Po wszystkim owinęła go bandażem. Pożegnał się i odbiegł w stronę mieszkania.
-To teraz mamy czas dla siebie. - stwierdził Kakashi łapiąc dziewczynę za rękę. Po chwili jednak pojawiła się Takara.
-Fumi sensei! - krzyknęła z daleka podbiegając coraz bliżej.
-Coś się stało? - spytała.
-No bo ja...Chciałam spytać dlaczego jest pani z panem Kakashim.
-Nie twoja sprawa. Nie mamy czasu. - Kakashi pociągnął Fumi za rękę w stronę dzielnicy Uchihów.
-Hej, moment! Gdzie jest Sasuke!? - przeraziła się Fumi.
-Kiedy się rozpraszaliśmy to on też gdzieś pobiegł. - poinformowała Takara.
-Cholera.... - szepnął Kakashi. -Ale to ja jestem nieodpowiedzialny.
-Musimy go znaleźć! Ciotka Mikoto będzie na mnie wściekła, a Obito pewnie nie ma już we wiosce!
-A właśnie. Ja jutro idę na misję kilkudniową. Ale co by zmieniła obecność Obito?
-On zawsze potrafił ją udobruchać.
-Jak to on. Dobra. Plan jest taki. Robimy po 15 klonów cienia, używamy Sharingana i dzielimy się, że ja biorę środek wioski, a ty granice, zgoda? - zaczął streszczać niczym doświadczony taktyk. - Ja, jako oryginał, pójdę z twoją bandą, a ty z moją. Żeby było po równo.
-Mogę też iść? - spytała radośnie Takara. Kakashi ponownie spiorunował ją wzrokiem. Razem z Fumi stworzyli po 15 klonów i rozproszyli się po wiosce. To Fumi odnalazła go jako pierwsza, a raczej jej grupa z masą Kakashih.
-Doskonale. - powiedziała i wszystkie klony zaczęły znikać. Po chwili obok niej znalazł się Kakashi.
Sasuke był przy samej bramie wioski, na polanie treningowej. Rzucał zabawkowymi shurikenami w drzewa.
-Ej! - krzyknął Kakashi. Sasuke natychmiast odwrócił się.
-Kakashi san... Fumi sama.... Przepraszam. Nie chciałem uciekać, ale chciałem potrenować.
-Mogłeś nam powiedzieć, Sasuke. Pomoglibyśmy ci. - wyjaśniła Fumi.
Chłopiec uśmiechnął się. Odprowadzili go do mieszkania. Fumi zajęła się nim, a Kakashi wrócił do siebie.
Mikoto, Fugaku i Itachi wrócili około 22.
-Bardzo ci dziękuję za opiekę nad Sasuke. Mam nadzieję, że nie sprawiał żadnych problemów, co Fumi?
-Nie. Oczywiście, że nie, ciociu.
Kiedy Itachi zabrał brata do innego pokoju, Fumi podeszła bliżej wujka.
-Cały czas trenował. Chciał, żebyś go docenił, wujku. - powiedziała i wyszła z mieszkania. Czekał na nią Hatake. Poszli razem w odludne miejsce w parku i usiedli na wielkim kamieniu obserwując księżyc w pełni.
-Czyli jutro idziesz? - spytała dziewczyna.
-Tak. Nie będzie mnie góra 2 tygodnie. Będzie mi cię brakować.
-Mi też, Kakashi. - zdjęła mu maskę i pocałowała.
-Fumi...Jesteśmy ze sobą już całkiem długo. Naprawdę się kochamy...Słuchaj...
-Tak..?
-Wyjdziesz za mnie? - spytał pokazując jej pierścionek w czerwonym pudełeczku, w kształcie serca.
Dziewczyna spuściła wzrok w geście zamyślenia, a kiedy mina Kakashiego pokazywała zawód naskoczyła mu na szyję i przytuliła z głośnym "Tak". Noc była naprawdę ciepła. Siedzieli i obserwowali gwiazdy. Po chwili na kamień wspięła się Takara. Kakashi na jej widok szybko nasunął maskę.
-Fumi sensei. Wiesz która jest już godzina? - spytała Takara.
-To powinno bardziej dotyczyć ciebie niż mnie.
-Nie. Ja zawsze tu przychodzę o tej porze. Mogę w spokoju pomyśleć...
-A my ci przeszkodziliśmy. - skomentował Kakashi.
-Nie! Skoro już nie jestem tutaj sama to moglibyście mi opowiedzieć jak się poznaliście!
-Musimy to zrobić. Nie da nam spokoju. Poza tym...Fajna będzie taka retrospekcja. - powiedziała Fumi. Kakashi westchnął i zgodził się.
-No to zaczęło się... - zaczął opowiadać.
-Nie. Tak zaczynają się bajki. Niech pan to inaczej zacznie! - zauważyła Takara. Kakashi był zdezorientowany.
-Daj nam opowiadać tak jak my to widzimy. - powiedział i spojrzał na Uchihę.
 -Wszystko zaczęło się kiedy to mój brat Obito znalazł się w tej samej drużynie co Kakashi.
-Dla Takary lepiej zacznij "Zaczęło się od wielkiego wybuchu..."
-Oj , nie bądź uszczypliwy. - powiedziała Fumi i kontynuowała oowiadanie. -Można powiedzieć, że nie za bardzo się lubili. Pewnego dnia Obito powiedział mi, że zgłosił się do egzaminu na chunina. Chodziłam wtedy jeszcze do Akademii i musiałam urwać się z lekcji. To była moja pierwsza ucieczka. Mniejsza. Kiedy czekałam na niego na korytarzu, drzwi szybko się otworzyły i z sali wyszedł Kakashi. Skończył egzamin pisemny jako pierwszy. Spojrzał na mnie jak na idiotkę i poszedł dalej.
-Ej! To też musisz mi przypominać? - spytał.
-Nie przypominam tobie, tylko opowiadam Takarze. Potem długo się naczekałam aż wyszedł Obito. Przedstawił mi swoją koleżankę z drużyny jako Nohara Rin, a potem zaciągnął mnie do tego gbura. - pokazała głową na Kakashiego. -Stał pod oknem zamyślony...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz