wtorek, 30 grudnia 2014

Rozdział 4

-Fumi sensei! - rozległ się głos nadbiegającego Menmy.
-Hę? Witaj, Menma. Coś się stało? Spotkanie dopiero za pół godziny.
-Tak wiem, ale tata powiedział, że w jego imieniu mam pani podziękować.
-Ale dlaczego? Dlaczego Minato-san mi dziękuje?
-Za to, że zrobiła mnie pani geninem!
-Ale to nie była moja wola. Zasłużyłeś na to. Tak samo jak Ichigo i Takara.
-A myślałem, że tylko Takara.
-Gdyby nie upór Ichigo i twoja chęć obrony przyjaciół, Takara nie miałaby kogo ratować♥!
-Haha! Czyli to też ja się przyczyniłem!
-Menma...Po co chciałeś się teraz ze mną widzieć, co?
-No bo ja...Wiem, że to trochę nie wypada, ale chciałem wiedzieć dlaczego pani się wczoraj tak dziwnie zachowywała...
-Chcesz znać prawdę Menma? To w sumie przez... - ktoś zasłonił jej usta.
-Fumi, nie chcesz może zjeść ze mną śniadania? - spytał Kakashi.
Poszli we dwójkę do mieszkania mężczyzny zostawiając Menmę. Uzumaki szedł jednak za nimi ukrywając się.  Przykucnął przy oknie.
-To nie takie łatwe! To wszystko jego wina! On jest w klanie Uzumaki! Kakashi, nie jest mi łatwo to znieść. Ichigo i Takara, spoko. Ale Menma? Ten demon!?
-Fumi. Pamiętaj...Są bezpieczni. On was nie skrzywdzi. Minato sensei ma wszystko pod kontrolą.
-D-demon? - wyjąkał Menma.
-Leć już, bo się spóźnisz. - rzekł Hatake, a Fumi wstała od stołu. Menma zacisnął pięści i wskoczył do mieszkania.
-O co chodzi!? Jestem demonem? Dlaczego tak mówisz sensei!?
-Menma...Nie powinieneś podsłuchiwać. - powiedziała spokojnie Fumi.
-Menma... - zaczął Kakashi. Fumi przyłożyła mu dłoń do maski i położyła Menmie dłoń na czole.
-Nie rób tego. - szepnął Kakashi. Fumi upadła z braku chakry. Po chwili Menma poczuł ostry ból głowy i zemdlał.
-Opanowałaś to genjutsu w małym stopniu. Jeżeli bedziesz go używać...
-Kakashi.. Nie mogłam mu zostawić tych wspomnień.
-Pierwszy raz padłaś, prawda?
-Tak. On ma znacznie więcej czakry niż ja.
-Dlaczego tak mi na tobie zależy? - spytał retorycznie. Przykucnął przy Fumi i przytulił. Dziewczyna wzięła na plecy Menmę i po cichu zaniosła go do jego pokoju. Położyła na łóżku i poszła w stronę polany.
-Przepraszam! - podbiegł do niej jakiś chłopiec. Mógł mieć 10 lat. Na ochraniaczu jednak widniał symbol wioski Kamienia. Jego długa blond grzywka zakrywała lewe oko.
-Kim jesteś? Co ty robisz w wiosce Liścia?
-N-nazywam się Deidara i słyszałem, że to z tej wioski pochodzi twórca Akatsuki. Chciałbym z nim porozmawiać. - mówił gestykulując.
-Twórcą tej organizacji jest mój brat. A...Co ty masz na dłoniach?
-Hę? - chłopiec obejrzał swoje ręce.
-No te kreski..
-A! To nie są żadne kreski. To są jamy ustne. Z ich pomocą tworzę sztukę, um.
-Czyli jesteś artystą?
-W rzeczy samej! Chce pani zobaczyć moje dzieło? Jasne, że pani chce!
-W sumie to nie za bardzo mam czas.
-Na sztukę zawsze jest czas, um.
-Możesz pochwalić się później? O ile się nie mylę to szukałeś przewodniczącego Akatsuki.
-Wyleciało mi z głowy! - krzyknął i odbiegł.
-Hej~! Fumi sensei! - za dziewczyną pojawiła się Takara.
-Idziesz na spotkanie? - spytała Uchiha.
-W sumie to przyszłam pani poszukać. Co to był za chłopiec?
-Hę..? A~.Ten chłopiec chciał wstąpić do Akatsuki. Musiałam go pokierować.
-Czym jest Akatsuki?
-Wyjaśnię ci po drodze. - Fumi ruszyła, a Takara za nią.
-To co to jest?
-Akatsuki to grupa ludzi pomagająca innym. Na przykład pomagają zbłąkanym tułaczom. Zarabiają eliminując nukeninów, a 50% zarobków przeznaczają na ulepszanie wiosek. Są niczym Kage.
-Eliminują? Czyli nie są aż tacy dobrzy?
-Mówiąc to miałam na myśli, że cóż...Nawracają ich? Ciężko mi to ująć. Weźmy jakiś przykład...Hm~... Pewnego dnia byłam z nimi na misji. Spotkaliśmy człowieka, który w przeciągu tygodnia umiał zabić nawet 10 ludzi. Nie zabiliśmy go, tylko użyłam specjalnej techniki. Wtedy, że tak powiem poddaliśmy go resocjalizacji. Udało nam się go wcielić w szeregi Czerwonej Chmury. Teraz nam pomaga także wyłapywać nukeninów. Są czasami skrajne przypadki, gdzie oddajemy ciało człowieka i na tym zarabiamy.
-Jest pani wciąż w Akatsuki?
-Odkąd zostałam joninem nadzorującym, nie.
-Czyli ile?
-Od czterech lat.
-A dlaczego pani zrezygnowała, sensei?
-Nie miałam wyboru. Przewodniczący mnie wyrzucił z grupy, jak to powiedział 'dla mojego bezpieczeństwa'.
Doszli do mostu, na którym już czekał Ichigo.
-Spóźniłaś się, sensei. - powiedział nie podnosząc wzroku z podłogi. Takara natychmiast do niego podbiegła i przytuliła mimo zgorszenia chłopaka.
-Czekajmy jeszcze na Menmę. - powiedziała Fumi.
-O wilku mowa.- skomentował Ichigo. Fumi rozejrzała się i zauważyła nadbiegającego Menmę.
-Przepraszam. Miałem nastawiony budzik, ale nie zadzwonił.
-Nie ważne. Chodźmy już do Hokage.
-To nie mogłem iść od razu z tatą? - krzyknął Uzumaki.
-Powinniśmy stawić się tam grupowo. Jako zespół. - przypomniała Uchiha. Szła przodem, a trójka uczniów za nią. Takara wciąż szeptała do Ichigo.
-Nie! - wybuchnął chłopak.
-Ale dlaczego? - spytała Takara.
-O co wam znowu chodzi, co? - Fumi zatrzymała drużynę.
-No bo my... - zaczęła Takara.
-Nie my, tylko ty. - poprawił Ichigo.
-Ech...Chciałam się dowiedzieć jak to jest być z jednym z najbardziej szanowanych shinobi w Wiosce Liścia.
-Chodzi ci o Kakashiego? Nie traktuję go jak wspaniałego ninja. Dla mnie jest zwykłym shinobi, który ma w sobie to coś.
-A jaki jest? - spytał Menma.
-Dlaczego wy interesujecie się tak moim życiem prywatnym?
-Nie wiem, ale nas to intryguje. - dodała Takara.
Fumi pokręciła głową i doprowadziła uczniów do biura Kage. Skinęła głową w stronę Minato.
-W końcu jesteście. Mam dla was łatwą misję. Kotka Tori...Kot żony władcy Kraju Ognia uciekł. Trzeba go złapać. 
-Znowu? Ten kot ma chyba pół roku, a to już drugi raz! - zauważyła Fumi.
-Tak! To nasza pierwsza misja! - ucieszył się Uzumaki. Fumi podrapała się w głowę.
-Rozumiem, że jest gdzieś na terenie wioski? - spytała. Minato skinął głową. 
-No to idziemy. - powiedziała i wyszła z pomieszczenia.
-Pa, tato! - krzyknął Menma i wyprowadził resztę z biura.
Nie było trudno znaleźć kota. Złapać go musieli jednak tylko młodzi co okazało się trudniejsze. W końcu Menma złapał go. Skończyło się to całą podrapaną twarzą.
-Opowie nam pani jak poznała się pani z panem Kakashim? - spytała Takara.
-Niech ci będzie....Ale ze względu na to, że to długa i skomplikowana historia to powiem ci to po misji.
-Dobrze! - ucieszyła się dziewczynka.
-Pod warunkiem, że Kakashi się zgodzi. - dodała po chwili. Takara zrobiła zrezygnowaną minę.
-Co ty robisz, idioto! - krzyknął Ichigo do Menmy.
-Wiesz, że to nie moja wina. - powiedział Uzumaki kręcąc głową na wszystkie strony.
-Co się stało? - spytała Fumi podchodząc bliżej.
-Ten półgłówek wypuścił kota!
-Nie szarpał się to myślałem, że za nami grzecznie pójdzie! - tłumaczył się.
-Jesteś zbyt naiwny, Menma. Teraz musimy znowu go złapać.
-Nie tak szybko. - Fumi usłyszała głos Kakashiego.
-O co chodzi? Jestem na misji.
-Ten kot nie zajdzie daleko. Dlaczego wrobiłaś mnie w opiekunkę dla Sasuke?
-No wiesz...Nie za bardzo mam czas, żeby się nim zaopiekować, a ciocia Mikoto mnie o to poprosiła, więc nie mogłam odmówić...
-Co ja mam teraz robić, Fumi?
-A właśnie...Gdzie on jest?
-Bawi się w domu.
-Zostawiłeś go samego w domu!? - przeraziła się dziewczyna -Ty wiesz, jakie to nieodpowiedzialne!?
-Hej, to nie moja wina! Nigdy nie zajmowałem się dziećmi.
-To może ja do niego pójdę, a ty pójdź z moją drużyną odnaleźć Tori. - zaproponowała.
-Niech ci będzie...
Fumi ruszyła z powrotem do dzielnicy Uchihów.

 
 
-Dobra, drużyno... - zaczął Hatake odwracając się w stronę grupy.
Dzieciaki obejrzały się za oddalającą się sensei.
-Dlaczego Fumi sensei nas zostawia, Kakashi san? - spytała Takara.
Kakashi pokazał jeden ze swoich gorszych charakterów i spiorunował ją wzrokiem. Dziewczynę przeszły ciarki.
-Ale dlaczego pan tak na nią spojrzał? Zadała tylko pytanie! - oburzył się Menma.
-Jesteśmy na misji i należy ją ukończyć. Nie ma czasu na gadanie. Jazda! Szukać kota! - krzyknął.
-Nie sądziłam, że pan taki jest... - zaczęła Takara -Teraz jeszcze bardziej mnie intryguje dlaczego Fumi sensei pana kocha.
-To nasza sprawa. - powiedział krótko. Ichigo spojrzał na niego spode łba i pobiegł za Menmą. Potem dołączyła do nich Takara. Kakashi wyjął swoją książkę i czytając szedł powoli za drużyną Fumi.
-Macie takie banalne zadanie, a wychodzicie z niego, można powiedzieć, w stanie krytycznym. - skomentował kiedy drużyna wróciła niosąc kota. Menma miał krew na twarzy. Ichigo ślad pazurów na dłoni a Takara guza na środku czoła.
-Co wam się stało? - spytał powoli Hatake.
-Cóż... - zaczął Menma. -To ja głównie łapałem kota i dorwał się do mojej twarzy!
-Ja...Chciałem go doprowadzić do stanu utraty świadomości, ale on był szybszy... - wyjaśnił Ichigo.
-A ty? - spytał wskazując głową na Takarę.
-Więc...
-No, pochwal się.
-Biegłam za nim i on wbiegł na drzewo, a ja w nie uderzyłam...
Kakashi klepnął się w czoło.
-Jak to możliwe, że Fumi w ogóle zrobiła z was geninów. To przekracza wszelką logikę. Mniejsza o to. Wracamy do wioski.
-Pierwszy raz byłem poza terenami wioski, a to wszystko przez głupiego kocura. - skomentował Ichigo.
-Pierwszy raz wybiegł poza bramę. - oznajmił Hatake. Takara przyglądała mu się przez kilka minut, lecz mężczyzna ignorował ją czytając "Eldorado Flirtujących".
-Co wam się stało!? - krzyknęła Fumi podbiegając z małym Uchihą.
-Fumi...Oni są beznadziejni. - powiedział głośno i odszedł. 
-Poczekaj! - krzyknęła za nim Uchiha. Stanął.
-Teraz możecie się rozejść. Menma, ty idziesz z nami.
-Ale dlaczego muszę iść z takim oschłym typem jak pan Kakashi? 
Takara i Ichigo oddalili się. 
-Oschłym? - spytała patrząc na Kakashiego.
-No tak... - powiedział poddenerwowanym głosem drapiąc się w tył głowy. Fumi pokręciła głową.
-Nie przejmuj się tym, Menma.
Chłopak nie słuchał jej. Wciąż obserwował ze zdziwieniem śmiejącego się mężczyznę.
Po chwili razem niosąc kota ruszyli do siedziby Hokage, gdzie Menma przekazał kota ojcu, a Fumi wraz z Kakashim zdali raport.
-Synu, co ty robiłeś? Miałeś tylko złapać kotka! - zdziwił się Minato.
-Niech się pan nie przejmuje. Zajmę się nim. Rany znikną w mgnieniu oka. - zapewniła Fumi, a Hokage skinął głową. Wyszli z budynku. Dziewczyna przyłożyła dłoń do twarzy chłopca. Po chwili pojawiła się zielona poświata zasklepiająca rany. Po wszystkim owinęła go bandażem. Pożegnał się i odbiegł w stronę mieszkania.
-To teraz mamy czas dla siebie. - stwierdził Kakashi łapiąc dziewczynę za rękę. Po chwili jednak pojawiła się Takara.
-Fumi sensei! - krzyknęła z daleka podbiegając coraz bliżej.
-Coś się stało? - spytała.
-No bo ja...Chciałam spytać dlaczego jest pani z panem Kakashim.
-Nie twoja sprawa. Nie mamy czasu. - Kakashi pociągnął Fumi za rękę w stronę dzielnicy Uchihów.
-Hej, moment! Gdzie jest Sasuke!? - przeraziła się Fumi.
-Kiedy się rozpraszaliśmy to on też gdzieś pobiegł. - poinformowała Takara.
-Cholera.... - szepnął Kakashi. -Ale to ja jestem nieodpowiedzialny.
-Musimy go znaleźć! Ciotka Mikoto będzie na mnie wściekła, a Obito pewnie nie ma już we wiosce!
-A właśnie. Ja jutro idę na misję kilkudniową. Ale co by zmieniła obecność Obito?
-On zawsze potrafił ją udobruchać.
-Jak to on. Dobra. Plan jest taki. Robimy po 15 klonów cienia, używamy Sharingana i dzielimy się, że ja biorę środek wioski, a ty granice, zgoda? - zaczął streszczać niczym doświadczony taktyk. - Ja, jako oryginał, pójdę z twoją bandą, a ty z moją. Żeby było po równo.
-Mogę też iść? - spytała radośnie Takara. Kakashi ponownie spiorunował ją wzrokiem. Razem z Fumi stworzyli po 15 klonów i rozproszyli się po wiosce. To Fumi odnalazła go jako pierwsza, a raczej jej grupa z masą Kakashih.
-Doskonale. - powiedziała i wszystkie klony zaczęły znikać. Po chwili obok niej znalazł się Kakashi.
Sasuke był przy samej bramie wioski, na polanie treningowej. Rzucał zabawkowymi shurikenami w drzewa.
-Ej! - krzyknął Kakashi. Sasuke natychmiast odwrócił się.
-Kakashi san... Fumi sama.... Przepraszam. Nie chciałem uciekać, ale chciałem potrenować.
-Mogłeś nam powiedzieć, Sasuke. Pomoglibyśmy ci. - wyjaśniła Fumi.
Chłopiec uśmiechnął się. Odprowadzili go do mieszkania. Fumi zajęła się nim, a Kakashi wrócił do siebie.
Mikoto, Fugaku i Itachi wrócili około 22.
-Bardzo ci dziękuję za opiekę nad Sasuke. Mam nadzieję, że nie sprawiał żadnych problemów, co Fumi?
-Nie. Oczywiście, że nie, ciociu.
Kiedy Itachi zabrał brata do innego pokoju, Fumi podeszła bliżej wujka.
-Cały czas trenował. Chciał, żebyś go docenił, wujku. - powiedziała i wyszła z mieszkania. Czekał na nią Hatake. Poszli razem w odludne miejsce w parku i usiedli na wielkim kamieniu obserwując księżyc w pełni.
-Czyli jutro idziesz? - spytała dziewczyna.
-Tak. Nie będzie mnie góra 2 tygodnie. Będzie mi cię brakować.
-Mi też, Kakashi. - zdjęła mu maskę i pocałowała.
-Fumi...Jesteśmy ze sobą już całkiem długo. Naprawdę się kochamy...Słuchaj...
-Tak..?
-Wyjdziesz za mnie? - spytał pokazując jej pierścionek w czerwonym pudełeczku, w kształcie serca.
Dziewczyna spuściła wzrok w geście zamyślenia, a kiedy mina Kakashiego pokazywała zawód naskoczyła mu na szyję i przytuliła z głośnym "Tak". Noc była naprawdę ciepła. Siedzieli i obserwowali gwiazdy. Po chwili na kamień wspięła się Takara. Kakashi na jej widok szybko nasunął maskę.
-Fumi sensei. Wiesz która jest już godzina? - spytała Takara.
-To powinno bardziej dotyczyć ciebie niż mnie.
-Nie. Ja zawsze tu przychodzę o tej porze. Mogę w spokoju pomyśleć...
-A my ci przeszkodziliśmy. - skomentował Kakashi.
-Nie! Skoro już nie jestem tutaj sama to moglibyście mi opowiedzieć jak się poznaliście!
-Musimy to zrobić. Nie da nam spokoju. Poza tym...Fajna będzie taka retrospekcja. - powiedziała Fumi. Kakashi westchnął i zgodził się.
-No to zaczęło się... - zaczął opowiadać.
-Nie. Tak zaczynają się bajki. Niech pan to inaczej zacznie! - zauważyła Takara. Kakashi był zdezorientowany.
-Daj nam opowiadać tak jak my to widzimy. - powiedział i spojrzał na Uchihę.
 -Wszystko zaczęło się kiedy to mój brat Obito znalazł się w tej samej drużynie co Kakashi.
-Dla Takary lepiej zacznij "Zaczęło się od wielkiego wybuchu..."
-Oj , nie bądź uszczypliwy. - powiedziała Fumi i kontynuowała oowiadanie. -Można powiedzieć, że nie za bardzo się lubili. Pewnego dnia Obito powiedział mi, że zgłosił się do egzaminu na chunina. Chodziłam wtedy jeszcze do Akademii i musiałam urwać się z lekcji. To była moja pierwsza ucieczka. Mniejsza. Kiedy czekałam na niego na korytarzu, drzwi szybko się otworzyły i z sali wyszedł Kakashi. Skończył egzamin pisemny jako pierwszy. Spojrzał na mnie jak na idiotkę i poszedł dalej.
-Ej! To też musisz mi przypominać? - spytał.
-Nie przypominam tobie, tylko opowiadam Takarze. Potem długo się naczekałam aż wyszedł Obito. Przedstawił mi swoją koleżankę z drużyny jako Nohara Rin, a potem zaciągnął mnie do tego gbura. - pokazała głową na Kakashiego. -Stał pod oknem zamyślony...

czwartek, 4 grudnia 2014

Rozdział 3

Na polanie treningowej zebrali się już uczniowie czekając na swoją sensei.
-Eh... - westchnął Ichigo. -Wiedziałem, że ona nie nadaje się na shinobi. Widać to na pierwszy rzut oka.
-Ale dlaczego ty od razu masz złe nastawienie? - spytał Menma.
-Wybaczcie spóźnienie. Zaczynamy od taijutsu. Używając tylko tego stylu musicie mnie pokonać. Użycie nin lub genjutsu automatycznie was dyskwalifikuje
-Czyli mamy po prostu atakować? - spytała Takara.
-Jak powiem, że wystarczy, przechodzimy do ninjutsu i tak dalej. Rozumiecie? Start!
Menma zaśmiał się i ruszył na Fumi. Ta złapała jego pięść i podcięła mu nogi. Upadł na twarz.
-Postaraj się. Chociaż trochę♥. - powiedziała. Menma znów atakował na przeróżne sposoby lecz ani razu nie trafił Fumi. Zaczął ciężko oddychać.
-Czas na przerwę. - pomyślał i oddalił się od sensei. Do akcji wkroczył Ichigo.
-Ruchy tego cieniasa są niczym w porównaniu do moich!
Przypuścił serię ciosów. Każdy zablokowany. Fumi na koniec kopnęła chłopaka w brzuch. Nie mógł się ruszyć.
-Cios w splot słoneczny może wywołać stały uszczerbek na zdrowiu. Taka ciekawostka♥.
-Ichigo! - Menma podbiegł do chłopaka.
-Upiekę dwóch na jednym ogniu. Dosłownie. - pomyślała Fumi układając pieczęci.
-Katon:Gokakyu no Jutsu! - z ust Fumi wyleciała wielka kula ognia lecąca wprost na Menmę i Ichigo.
-Ichigo! - pisnęła Takara i wkroczyła przed towarzyszy.
-Suiton:Suijinheki. - wypluła masę wody, która uformowała się w ścianę.
-Co ty robisz!? Teraz wrócimy do Akademii, idiotko! - krzyknął Ichigo. Fumi podeszła do nich wyłaniając się spośród powstałej pary.
-Jeżeli dobrze widzę użyłaś ninjutsu.
-Tak, proszę pani, ale chciałam ich uratować!
-Ty idiotko! - warknął Ichigo.
-Szczerze mówiąc to największymi tu idiotami jesteście wy chłopcy.
-Że co?! - zdziwiła się Takara.
-Gdyby nie ninjutsu zginęlibyście. Porozmawiamy w szkole. Chodźcie.
Fumi wzięła na ręce bezbronnego Ichigo, a pozostała dwójka poszła za nią.
-Fumi-sama...Kiedy będę mógł wstać? - spytał Ichigo.
-Widzę, że już ci przechodzi, skoro możesz mówić, więc nie jest aż tak źle. W szkole zrobię coś co przyspieszy proces.
Ichigo ledwo skinął głową. W końcu doszli. Fumi położyła chłopaka na ławce. Menma i Takara usiedli za nim. Fumi położyła dłoń na klatce Ichigo, a jej ręka zaświeciła się zieloną poświatą.
-C-co pani robi? - przeraziła się Takara.
-Leczę go. Są to techniki medyczne, ale o nich później.
-Wytłumaczy nam pani dlaczego ja i Ichigo jesteśmy idiotami? - spytał Menma.
-Heh. Jesteście tacy jak moi poprzedni uczniowie. Nigdy nie użyli ninjutsu i lądowali w szpitalu. Często całą trójką. Posłuchajcie jednego. Jeżeli chodzi o zdrowie i bezpieczeństwo przyjaciół, to ono jest na pierwszym miejscu. Nie jakieś głupie rozkazy. Przez rozkazy straciłam moich współtowarzyszy. Byliśmy tacy jak wy. Oni prawie zginęli, a ja uciekłam, aby ukończyć misję. W sumie to udało mi się to zrobić, ale kiedy po nich wróciłam, byli martwi. Nie dało się ich już uratować. Szczerze mówiąc to otrząsnęłam się z tego uczucia dopiero 2 lata temu.
-Jakiego uczucia? - spytał Menma.
-Poczucia winy. Winiłam się za całą sytuację. W sumie słusznie, ale nie warto rozpamiętywać tamte chwile. Takashi i Kosuke byli na prawdę wspaniałymi przyjaciółmi. Zawsze mnie ratowali, a ja odwdzięczyłam się im pozwalając im tam zginąć.
-Fumi! - głos Kakashiego dobiegł od strony okna.
-Ka-kashi?
-Nie opowiadaj dzieciakom niestworzonych historii.
-Dobrze wiesz, że to była moja wina. - powiedziała spuszczając głowę.
-Idźcie już do domów. Fumi-sama nie będzie w stanie dzisiaj dalej z wami rozmawiać.
-A ja? - spytał Ichigo.
-Menma...Weź kolegę.
Uzumaki spojrzał z obrzydzeniem na towarzysza i, niechętnie, ledwo go podniósł. Kiedy Kakashi upewnił się, że wyszli z budynku, przytulił dziewczynę.
-Mówiłem ci wiele razy. To było kiedyś. - mówił szeptem.
-Ale było. 
-Fumi, proszę cię. Czemu akurat dzisiaj? 
-Przepraszam. 
-Nie będzie mnie w wiosce do końca tygodnia. Obito też mówił, że nie będzie go przez weekend. Co chcesz zrobić? 
-Zajmę się chyba drużyną.
-Pójdziemy się teraz przejść po wiosce? 
Fumi skinęła głową. Poszli w stronę cmentarza uliczkami wioski.
-Hej! Wszędzie was szukałem! Gdzie wy... - podbiegł do nich Obito. Fumi odwróciła się do niego.
-C-co się stało, Fumi?
-Poczucie winy. - poinformował Kakashi. Obito położył dłoń na ramieniu siostry. Podniosła na niego wzrok.
-Razem zniesiemy wszystko.
-Obito. Nawet nie wiesz co mówisz! Ty też, Kakashi! Ciągle powtarzacie, że jest w porządku, a tak na prawdę... - Kakashi zablokował jej usta pocałunkiem.
-Lepiej? - spytał Hatake. 
-Dzięki. 


Menma, Ichigo i Takara poszli do jej mieszkania. Wprowadziła ich do swojego pokoju.
-Teraz to ja już nic nie rozumiem! Zdaliśmy czy nie? - oburzył się Menma upadając na łóżko. 
-Według tego co mówiła to zdała tylko Takara. 
-To jest w ogóle możliwe? - spytała. 
-Nie no! To jest chore! Musimy znaleźć jakiegoś jej kumpla, który rozszyfruje jej tok myślenia! - krzyknął Uzumaki.
-Ona jest Uchiha, co nie? - spytała retorycznie Takara. 
-To udajemy się na jej teren! - krzyknął Menma zrywając się z łóżka.
Kiedy doszli zatrzymał ich jakiś mężczyzna. 
-Nazywam się Uchiha Fugaku. Czego tu szukacie? 
-Próbujemy znaleźć kogoś kto dobrze zna panią Fumi Uchiha.
-Po co? 
-Ma być naszą sensei i chcemy z kimś porozmawiać o tym co nam powiedziała. 
-Co wam powiedziała? Mogę was zaprowadzić do Sasuke i Itachiego. Fumi często pomaga im w treningach.
Skinęli głowami.
-Już wróciłeś, tatusiu!? - do przedpokoju wbiegł mały chłopiec z maskotką dinozaura.
-Nie do końca, Sasuke. Wiesz gdzie jest Itachi?
-Znowu Itachi. - naburmuszył się chłopiec -Wydaje mi się, że ćwiczy w ogrodzie.
Fugaku odszedł bez słowa.
-Dzięki, Sasuke. - powiedział Menma kładąc mu dłoń na głowie. Mały uśmiechnął się radośnie i wrócił do swojego pokoju. Po chwili podszedł jego starszy brat, Itachi.
-Chodzi o Fumi?
-Słyszeliśmy, że ją znasz. - powiedziała Takara.
-Tak, to moja kuzynka. O co chodzi?
-Cóż...Ona...
-Nie zdaliście. - oznajmił Itachi.
-Ale skąd ty to wiesz? Skąd wiesz, że miała być naszą sensei? - spytał Ichigo.
-Przeczucie. Jak na razie Fumi oblała każdą drużynę. Nie wiem czemu z wami miałoby być inaczej.
-Bo ja użyłam ninjutsu! - pisnęła Takara.
-Heh. Nie posłuchałaś jej. Całkiem mądrze.
-Jesteś dzieckiem. Skąd możesz to wiedzieć? - spytał Ichigo.
-Cóż...Może i jestem od was młodszy, ale wiem całkiem dużo o życiu. Zostałem geninem 2 lata temu.
-Nie możliwe... - szepnął Menma.
-A jednak. Najlepiej będzie jak pójdziecie do Fumi, albo jej chłopaka.
-Ale pani Fumi nie jest w stanie z nami rozmawiać! Tak stwierdził jakiś siwowłosy gościu!
-Tak. To był jej chłopak. Pan Kakashi. On podejmuje za nią niektóre decyzje.
-Czyli mamy go poszukać?
-Chłopcy! Chodźcie na obiad! - z jednego z pomieszczeń dobiegł kobiecy głos. Sasuke ile sił w nogach pobiegł w stronę głosu, a Itachi skinął głową na pożegnanie i dołączył do brata.
-Jak myślicie? Gdzie ona może być? - spytała Takara.
-Wydaje mi się, że w wiosce. - powiedział Menma.
-Ale ty jesteś spostrzegawczy! - krzyknęła.
-Moment...Mój tata ma monitoring w całej wiosce! W końcu jest Hokage! Może nam powiedzieć, gdzie jest pani Fumi!
-Ty idioto! Teraz na to wpadłeś?! - wrzasnął Ichigo. Menma podrapał się w głowę i niezręcznie zaśmiał.
-Idziemy. - powiedziała Takara i poprowadziła chłopców do biura Hokage.
-Emm...Takara... - zaczął Menma. -Tata jest w domu.
-Teraz mi to mówisz!? - oburzyła się i uderzyła go w twarz.
W końcu udało im się dotrzeć do Minato. Bez problemu dowiedzieli się o położeniu Fumi. Udali się jak najszybciej na Trzeci Poligon.
-Fumi-sama! Zdaliśmy czy nie?  - krzyknął z odległości Menma patrząc na płaczącą kobietę na kolanach Kakashiego. Takara uderzyła go w tył głowy. Fumi podniosła wzrok na wycofującą się drużynę. 
-Podejdźcie. - powiedziała ochrypłym głosem.
-Zdaliście. Jesteście inni niż reszta. Stawcie się jutro w tym miejscu o 8 rano, zrozumiano?
-Tak. - powiedzieli zgodnym chórem. Odeszli.
Kiedy Fumi w miarę się ogarnęła, Kakashi odprowadził ją do domu. Po drodze ominęli Naruto. Ludzie stali na poboczach odwracając wzrok od chłopca, a ten bezskutecznie starał się dostrzec jakiegoś przyjaciela, którego jak sam dobrze wiedział, nie miał.
-Przypomina mi to coś. - szepnęła Uchiha.
Mała Fumi szła sama ulicami wioski. Nagle zauważyła mężczyznę z wózkiem. Będące tam dziecko wyrzuciło swój różowy szalik.
-Proszę pana! Proszę pana! - krzyczała do mężczyzny lecz ten nie zatrzymywał się. Pobiegła za nim wciąż wołając. Kiedy była dostatecznie blisko odwrócił się.
-Oddawaj to! To moje! - krzyknął mężczyzna wyrywając jej szalik z ręki. Spojrzał na nią spode łba i  odszedł. Fumi stała wmurowana przez jakiś czas.
-Też cię kiedyś ignorowali, Fumi. - stwierdził Kakashi przytulając dziewczynę.

poniedziałek, 1 grudnia 2014

Rozdział 2

Menma obudził się wcześnie rano. Ubrał się i pobiegł do szkoły.
-Dzień Dobry Iruka sensei! - krzyknął kiedy godzinę później jego nauczyciel wszedł do budynku.
-Co ty tutaj robisz tak wcześnie? Jeszcze pół godziny do zajęć, Menma.
-Wolę być trochę szybciej. Już nie mogę się doczekać aż dowiem się kto będzie w mojej drużynie!
-Rozumiem twoją ekscytację. Może chcesz już wejść do klasy?
-Nie, dziękuję. Poczekam na Takarę.
-Jak chcesz.
Po chwili zaczęli schodzić się wszyscy uczniowie.
-Takara! Nic ci nie jest? Strasznie wyglądasz!  - stwierdził widząc dziewczynę.
-Nic mi nie jest. Tylko kot mnie po drodze zaatakował.
-Ichigo! Mogę koło ciebie usiąść? - krzyknęła do chłopaka już siedzącego w ławce.
-Jasne. - powiedział bez emocji.
Takara szybko się dosiadła. Menma lekko zdołowany usiadł obok niej.
-Jak ty to robisz, że masz takie mięśnie!? - spytała.
-Cóż ja...-zaczął Menma lecz widząc, że pytanie nie było skierowane do niego położył się na ławce. Momentalnie cała klasa była pełna dzieciaków z opaskami na głowach i nie tylko.
-Dobrze. A więc kiedy wyczytam grupę może ona wyjść i ma czas wolny do 12.00 . Wtedy wrócicie do klasy i poznacie swojego nowego nauczyciela o randze jonina. A więc pierwszą grupę...Wasz sensei zasugerował nazwę Drużyna Czerni. W jej skład wchodzą... Takara Mirai, Menma Uzumaki i Ichigo Yoshi.
Wyszli z klasy.
-Dlaczego muszę być w drużynie z takim cieniasem jak ty? Jeszcze te twoje kocie wąsiki. Jesteś żałosny. - skomentował Ichigo.
-Radzę ci się zamknąć bęcwale, bo jak już zapomniałeś jestem synem potężnego Hokage.
-Właśnie się zastanawiałem jak Żółty Błysk stworzył takiego cieniasa jak ty.
-Stul dziób! - wrzasnął Menma.
-Możecie się nie kłócić? Ichigo, pójdziemy może na dango... - zaproponowała Takara.
-O! Uwielbiam dango! - ucieszył się Menma.
-A czy ja mówiłam do ciebie?
-Heh. Spławiony. - skwitował Ichigo.
-Dlaczego nie mogę iść z wami? - spytał Menma.
-Nie ważne. Ja też nie mogę. Obiecałem siostrze, że jak wrócę się z nią pobawię.
-Kocham dzieci! Mogę iść z tobą? - spytała Takara.
-Ona nie jest dzieckiem. Ma 11 lat i choruje na zespół Downa. - powiedział patrząc bykiem na dziewczynę. Zatkało ją.
-To może pójdziesz na dango ze mną? - spytał Menma łapiąc dziewczynę za rękę. Ta wyrwała mu się i wyszła z budynku.


- Jak się czujesz, Kaori? - spytał na wejściu Ichigo. Dziewczyna podbiegła do niego i przytuliła.
-Jest wspaniale! Już zaczęłam kolorować pociąg!
-Mam ci pomóc go skończyć?
-Nie. Razem będziemy układać klocki.
-W takim razie chodźmy do pokoju.
Dziewczynka pobiegła do pokoju i usiadła przy klockach. Po chwili doszedł do niej brat.
-Jesteś wspaniały, wiesz? Ja też będę taka jak ty. 
Ichigo uśmiechnął się smutno.
-Jeżeli uda ci się przeżyć ten rok to i tak nie bedziesz shonobi. - pomyślał. 
-Ichigo! - rozległ się głos jego matki.
-Tak? 
-Wracam ze szpitala z wynikami badań Kaori.
-I jak? - powiedział z nadzieją w głosie. Matka pokręciła głową. 
-Jej choroba się pogłębia. Do tego to nie jedyna jej choroba.
-Co ci powiedzieli?!
-Eh...Góra tydzień. 
Ichigo zaczął płakać. 
-Co się stało braciszku? - spytała dziewczynka.
-Kaori... - otarł łzy rękawem - Dla ciebie zostanę największym shinobi na świecie. 
-A będziesz się ze mną bawił? Już zawsze? 
-Gha...Tak...Będę siostrzyczko.Będę...
-To idź się ucz, a jak się czegoś nauczysz to przyjdź i mi pokaż! - stanęła w osłupieniu i wybiegła z pokoju. Ichigo skinął głową i wyszedł z mieszkania. Wrócił do Akademii.


-Kakashi...Muszę już lecieć. - powiedziała Fumi jedząc śniadanie przygotowane przez Kakashiego.
-Oj, nic się nie stanie jak się chwilę spóźnisz.
-Łatwo ci mówić. Ty sobie pracujesz w ANBU.
-Ty myślisz, że to jest takie łatwe? Muszę pomagać Akatsuki. Tropienie zbiegłych ninja...
-A jak tam u Kisame?
-Czemu tak się interesujesz? Mam być zazdrosny?
-Nie. Po prostu chcę wiedzieć co tam w Akatsuki.
-Ten rekini 24-latek czuje się jak zawsze. Ciężko mu jest zwalczyć chęć zabijania.
-Kocham cię, Kakashi. - powiedziała całując go w usta. Szybko się ubrała i wybiegła z mieszkania. Ruszyła do Akademii.
-Wybaczcie za spóźnienie, dzieciaki, ale musiałam coś załatwić. Tak czy owak będę waszą sensei.
-Niby jonin a się spóźnia. - skomentował Ichigo.
-Czy shinobi o tej randze nie powinien być punktualny? - spytała Takara.
-Oj odczepcie się. Przecież powiedziała, że musiała coś załatwić! - obronił Menma. Fumi uśmiechnęła się i zaprowadziła uczniów na dach budynku.
-To może zaczniemy od durnej gry. Siedzimy mniej więcej w kółku. Ja będę coś o sobie mówić, a potem wy, okej? 
Uczniowie skinęli głowami.
-W takim razie ja nazywam się Uchiha Fumi.
-Ja jestem Mirai Takara.
-Nazywam się Yoshi Ichigo.
-Też muszę się przedstawiać? Uzumaki Menma.
-Zaczyna się nieźle...Hm...Lubię bardzo dużo rzeczy, a nie lubię kiedy ktoś nie wykonuje moich poleceń. Mam wiele hobby.Marzenia...lepiej, żebyście ich nie poznali. Dla własnego bezpieczeństwa. 
-Są związane ze mną? - za Fumi pokazał się Hatake.
-Musiałeś przyjść teraz? Jestem trochę zajęta. 
-Nie przejmuj się mną. Będę siedział cicho.
-W porządku. Teraz wasza kolej. Em...Takara? 
-No to ja lubię Ichigo. Nie lubię namolnych chłopaków. Hobby...Czytanie romansideł, a marzenia... - zaczerwieniła się patrząc na Ichigo.
-Też taka byłam? - Fumi spytała szeptem Kakashiego. Ten zaczął powoli kręcić głową. 
-Eh..Tak.
-Wobec ciebie? 
-A niby kogo innego? 
-No tak...Ichigo? - zasugerowała Fumi.
-Tsa...Lubię...Nie lubię...Hobby...Marzeniem jest zostać najsilniejszym shinobi na całym świecie. 
-Ale dużo nam o sobie powiedziałeś... - skwitował Menma - Ja lubię wszystko co dobre. Można powiedzieć, że jestem pacyfistą. Nie lubię przemocy. Moim hobby jest flirtowanie, a marzenie...Zostać następcą taty! 
-Skoro jesteś pacyfistą Menma, to dlaczego chcesz zostać ninja? - spytała Fumi.
-Żeby imponować dziewczynom i szerzyć pokój na świecie! 
-Czyli możesz wstąpić do Akatsuki.- skomentował Kakashi.
-Miałeś się nie wtrącać. - powiedziała i zepchnęła go z barierki.
-Nic mu się nie stanie? - przestraszyła się Takara. Wychyliła się za barierkę i zauważyła, że mężczyzna stoi spokojnie na ścianie prostopadle do niej.  
-Mając już go z głowy możemy przejść do poważnych spraw.
-A kiedy bedzie nasza pierwsza misja? - zapalił się Menma. 
-Jak tylko zostaniecie geninami. Ale muszę was ostrzec. U mnie wymaga się na prawdę szerokiego wachlarza umiejętności. 
-Ale przecież już jesteśmy geninami. - stwierdził Ichigo.
-A no tak...To, że skończyliście Akademię nie znaczy, że jesteście geninami. Musicie jeszcze zaliczyć mój własny test.
-Ale to niesprawiedliwe! - krzyknął Menma. 
-Wiesz...To świat shinobi. Tu wszystko jest niesprawiedliwe. A i jeszcze mała ciekawostka...Macie 30% szans na zdanie tego egzaminu.
-A co się stanie jeżeli nie zdamy? - spytał Ichigo.
-Po prostu wrócicie do Akademii. Szczegóły macie na kartkach. - powiedziała podając każdemu karteczkę. Rozeszli się. 
-A więc to taki jest Menma... - Kakashi dołączył do dziewczyny.
-Ta...Zastanawia mnie tylko jedno.
-Bestia? 
-Boję się, żeby jej nie uwolnił. 
-Nie przejmuj się. To Naruto ma połowę czakry Kyubiego. Kushina i Menma mają zaledwie po ćwiartce.
-Jestem już wolna, prawda? 
-Nie do końca. Obito zaprosił mnie na obiad, więc pomęczysz się ze mną jeszcze trochę. 
-Obito zrobił obiad? W takim razie spodziewaj się spaghetti. 
-Jasne.